Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi elizium z miasteczka Kórnik. Mam przejechane 50944.69 kilometrów w tym 3241.25 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 24.44 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy elizium.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Sierpień, 2014

Dystans całkowity:219.87 km (w terenie 26.50 km; 12.05%)
Czas w ruchu:10:49
Średnia prędkość:20.33 km/h
Maksymalna prędkość:47.80 km/h
Suma podjazdów:637 m
Suma kalorii:5139 kcal
Liczba aktywności:5
Średnio na aktywność:43.97 km i 2h 09m
Więcej statystyk
  • DST 18.22km
  • Teren 2.00km
  • Czas 01:03
  • VAVG 17.35km/h
  • VMAX 37.60km/h
  • Temperatura 19.0°C
  • Kalorie 883kcal
  • Podjazdy 64m
  • Sprzęt Zethos
  • Aktywność Jazda na rowerze

Rekreacja z rodzinką

Sobota, 30 sierpnia 2014 · dodano: 30.08.2014 | Komentarze 2

Przejażdżka na otwarcie placu zabaw w Skrzynkach i powrót przez Dziećmierowo. Popołudnie z rodzinką.




  • DST 12.90km
  • Teren 5.00km
  • Czas 01:27
  • VAVG 8.90km/h
  • VMAX 29.20km/h
  • Temperatura 21.0°C
  • Kalorie 494kcal
  • Podjazdy 25m
  • Sprzęt Viper
  • Aktywność Jazda na rowerze

Rekreacja z rodzinką

Czwartek, 28 sierpnia 2014 · dodano: 29.08.2014 | Komentarze 0

Wstyd przyznać, ale po wakacjach, zupełnie nierowerowych dopiero dziś wsiadłem po raz pierwszy na rower. Wieczorna wycieczka z córką i żoną na plac zabaw i powrót. Żadnej napinki, tylko leciutka przyjemna jazda. 




  • DST 87.82km
  • Teren 19.50km
  • Czas 04:18
  • VAVG 20.42km/h
  • Sprzęt Zethos
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Zwiedzanie Torunia i okolic... czyli Olo Trip :)

Wtorek, 5 sierpnia 2014 · dodano: 05.08.2014 | Komentarze 3

No i się udało. Pogoda kisiła się, nawet jak wychodziłem z pracy o 15:45 to zaczynało kropić. Ale dziś zabrałem kurtkę przeciwdeszczową i ... tym razem nie spadła na mnie ani kropla. I dobrze, bo Olo zaplanował świetną trasę po Toruniu i okolicach. W znacznej części offroadową. Kilka niezłych podjazdów (no pod domem takich nie mam), kilka nowych gmin wpadło, więc klasa. 

Ruszyliśmy na trasę wspólnie z Olo parę minut po szesnastej. Spod marketu Obi, gdzie chwilę wcześniej dziwnie się gapił na mnie kierowca z Forda, jakby nigdy nie widział przebierającego się człowieka. Najpierw ścieżkami rowerowymi, wyasfaltowanymi jak trzeba, a potem już lasem. Na leśnych duktach było tak, że Olo jechał, a ja tańczyłem, mimo, żem założył szersze opony. Ale trasa nie była jakaś uciążliwa, może i trochę piachu, ale bez przesady. Pchać nie było trzeba i to się liczy. Z Lubicza pojechaliśmy na Jedwabno, ładny podjaździk, nie ma co. Dolina Drwęcy, którą jechaliśmy zresztą zaaplikowała nam właśnie takie hopki, a i widoki były niczego sobie...

Leśnymi duktami przez wioski, których nazw nie pamiętam dojechaliśmy... no właśnie, gdzieś w środku lasu, zarośniętą drogą Olo zaprowadził mnie pod...

...mauzoleum rodziny Wolffów. Stoi sobie w środku lasu, zrujnowane i zapomniane przez wszystkich, tylko nie przez wandali. 

Dalej pojechaliśmy w kierunku na Chełmżę. Droga całkiem przyjemnie wznosiła się i opadała wśród pól. Miasto ukazało się nam w panoramie za jeziorem - obowiązkowo nie mogłem odmówić sobie stosownej foty.



Sama Chełmża zrobiła całkiem pozytywne wrażenie. Nieduża miejscowość z trzema pięknymi gotyckimi wieżami (dwa kościoły i ratusz), położona nad jeziorem prezentuje się dwojako.



Z jednej strony całkiem nieźle, zważywszy na biegnącą wzdłuż brzegu jeziora promenadę połączoną z baaaaaaaardzo długim pomostem wiodącym aż na drugi brzeg. A z drugiej strony - kiepskawo: ten misz - masz szyldów reklamowych połączony z totalnym zaniedbaniem rynkowych kamieniczek nie nastraja pozytywnie. Ale widać, że w mieście coś się dzieje i jest szansa, że będzie jeszcze ładniej. 

Z Chełmży pojechaliśmy na południe w kierunku Zamku Bierzgowskiego. Ostatecznie jednak tam nie dotarliśmy, skracając trochę trasę (a Zamek "zaliczy się" przy kolejnym wspólnym wyjeździe). Przez Pigżę do Leszcza :) a potem wzdłuż Szosy Chełmińskiej ścieżką rowerową wytyczoną i wyasfaltowaną na dawnym szlaku nie istniejącej już kolejki. Popularne miejsce, sporo rowerzystów, świetna trasa...



Koniec wycieczki, to przejazd duktami Lasu Piwnickiego oraz Osady Leśnej Barbarka, a potem ścieżkami rowerowymi wiodącymi w pobliżu kampusu UMK. Gdzie spotkała nas taka ładna niespodzianka:


Przez centrum i do domu. Miodzio. Trasa wyglądała tak:




  • DST 75.75km
  • Czas 02:51
  • VAVG 26.58km/h
  • VMAX 47.80km/h
  • Temperatura 33.0°C
  • Kalorie 2952kcal
  • Podjazdy 518m
  • Sprzęt Zethos
  • Aktywność Jazda na rowerze

U Krzyżaków :)

Poniedziałek, 4 sierpnia 2014 · dodano: 04.08.2014 | Komentarze 1

No to się wybrałem. Po całym dniu za klawiaturą, w klimatyzowanym pomieszczeniu jak wyszedłem na zewnątrz, to aż mnie ścięło z wrażenia. 33,5 stopnia pokazał termometr w aucie, nic to, pomyślałem, pojechałem się przebrać do hotelu i dalej tam, zaliczyć gminy zaplanowane kilka tygodni temu. Upał jednak okazał się z tych doskwierających - zamiast załadować do nawigacji w telefonie trasę planowaną, wczytałem trzy inne. No oczywiście, bo po co mi wiedzieć, gdzie jadę? Ridewithgps może i zrobili aplikację na mój telefon wreszcie, ale... tam sobie mogę jedynie wczytać ślad. Ewentualnie zapisać przejechany. Ale śledzić wykreślonej mapy? Nie, to se ne da panie Havranek. Za to musisz zapłacić i to niemałą (w porównaniu do konkurencji) kasę. Więc - jako się rzekło - trasę miałem, ale bez możliwości śledzenia. Dodatkowo nie wziąłem zapasowej bateryjki do komórki, więc trzeba było ją oszczędzać. Wrrr...

Ruszyłem na trasę z Rypina kilkanaście minut po 17. Gorąco, zakupiona w sklepie woda nabrała już po kilku kilometrach smaku ciepłej paskudnej zupy. Ale jechało się przednio. Minimalny, lekko przeciwny wiatr nie przeszkadzał, a nawet dawał nadzieję, że w czasie powrotu będzie wiał w plecy, więc miodzio (tak, znowu się na to nabrałem). Skręciłem oczywiście nie wg wytyczonej trasy, ino wcześniej, na Sadłowo... na wjeździe do tej miejscowości powitała mnie tablica o zamku w Sadłowie - taki eufemizm, bo samego zamku jakoś nie idzie uświadczyć. Nie planowałem jednak zwiedzania, ani focenia rycerskiego sioła, więc ochoczo ruszyłem dalej, ku nowej gminie Górzno. Widoki dopisywały...


Fakt, że ta chmura zamierzająca zasłonić w końcu słońce na zbyt miłą nie wygląda, ale w tamto miejsce, gdzie ona jest na focie miałem dotrzeć za dwie godziny, więc jakoś mnie to nie przerażało. 

Umawiając się na rower po krzyżackiej dziedzinie z Olem, przeczytałem, że trasa na Górzno jest ciekawa. No więc dobra, niech będzie, że jest. Namiętnie w górę i w dół, czyli spora różnica wzniesień to jakaś odmiana po mojej płaskiej Wielkopolsce. Ale... szlag mnie trafiał, bo tak marnej, dziurawej i rozpirzonej nawierzchni to ja dawno nie widziałem. Na wjeździe do Górzna wita gości "Naturalna Gmina " - no jasne, może i tak, ale przy tym brataniu z przyrodą zapomnieli, że drogi wypadałoby ciut podrasować. Ech...

Na szczęście widoki dalej dopisywały...

Z Górzna w końcu dojechałem do Bartniczek, gdzie czekał na mnie najdłuższy tego dnia podjazd. Uff... A potem już jadąc tak góra-dół / góra-dół dotarłem do Brodnicy. Małe piwko podratowało mój bolący brzuch, zasiedziałem się trochę (no z 10 min na pewno) i jak wyjechałem zobaczyłem w oddali jak bardzo zmienił się ten "anioł" ze zdjęcia powyżej. Zamiast prawdziwego Świetlistego dostałem w twarz anioła zagłady: dwie burze szły pełną parą w stronę Brodnicy. Usiłowałem jeszcze jechać, ale deszcz i paskudny wmordewind zepchnęły mnie z drogi na pobliski Orlen, gdzie przeczekałem burzę (no, jej największą ulewę), przekąsiłem, wziąłem colę na drogę i ... z duszą na ramieniu ruszyłem w stronę Rypina. Do celu miałem 19 km prosto (podjąłem decyzję, by nie jechać zgodnie z planem, bo planowana trasa wiodła wzdłuż jeziora nad którym dość obcesowo wyżywała się burza) jak w pysk strzelił. I jakieś było moje zdumienie, gdy okazało się, że wiatr znowu się okręcił. I pięknie pchał mnie do samego Rypina.

Kurtka przeciwdeszczowa? A tak, została w hotelu... Trasa? Wygląda tak, choć kawałek się program zblokował...


Kategoria przejażdżki


  • DST 25.18km
  • Czas 01:10
  • VAVG 21.58km/h
  • VMAX 32.80km/h
  • Temperatura 21.0°C
  • Kalorie 810kcal
  • Podjazdy 30m
  • Sprzęt Zethos
  • Aktywność Jazda na rowerze

Po... upale :)

Niedziela, 3 sierpnia 2014 · dodano: 03.08.2014 | Komentarze 0

Z żonką wieczorna przejażdżka. Super się jechało po całym dniu męczącego upału w końcu popadało, a potem zrobiło się niezwykle przyjemnie. Aż żal było nie wyjść na rower...