Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi elizium z miasteczka Kórnik. Mam przejechane 50944.69 kilometrów w tym 3241.25 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 24.44 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy elizium.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Styczeń, 2014

Dystans całkowity:217.26 km (w terenie 10.15 km; 4.67%)
Czas w ruchu:10:14
Średnia prędkość:21.23 km/h
Maksymalna prędkość:44.20 km/h
Suma podjazdów:1138 m
Suma kalorii:8054 kcal
Liczba aktywności:4
Średnio na aktywność:54.31 km i 2h 33m
Więcej statystyk
  • DST 12.60km
  • Czas 00:31
  • VAVG 24.39km/h
  • VMAX 39.10km/h
  • Temperatura -3.0°C
  • Kalorie 398kcal
  • Podjazdy 337m
  • Sprzęt Zethos
  • Aktywność Jazda na rowerze

Miasto

Niedziela, 19 stycznia 2014 · dodano: 19.01.2014 | Komentarze 0

Zmarzłem paskudnie i wyłopotało mnie okropnie. Ale... na naszej lokalnej DDR czyli Promenadzie nad jeziorem najpierw spotkałem małą pługopiaskarkę a potem... zwalone przez bobry drzewa.


Kategoria przejażdżki


  • DST 122.75km
  • Teren 5.65km
  • Czas 06:02
  • VAVG 20.35km/h
  • VMAX 44.20km/h
  • Temperatura 8.0°C
  • Kalorie 4487kcal
  • Podjazdy 467m
  • Sprzęt Zethos
  • Aktywność Jazda na rowerze

Nie należy wierzyć w prognozy

Środa, 8 stycznia 2014 · dodano: 08.01.2014 | Komentarze 1

Rano zawiozłem dzieciaki do przedszkola i szkoły. Sprawdziłem pogodę, zapowiadał się kolejny ciepły (jak na styczeń) i zdaje się, że przyjemny dzień. A że miałem jeszcze kilka dni urlopu z poprzedniego roku do wykorzystania - to szybki telefon załatwił sprawę. 

Ruszyłem na trasę zaliczać nowe gminy. Przez pierwsze trzy z nich (Kostrzyn, Swarzędz, Pobiedziska) jechało się znakomicie. Osiem stopni, leciutki wiaterek w plecy (choć miałem takie dziwne uczucie, że obym tego nie żałował) - pierwsze 50 km zrobiłem w niespełna 2h, co jak na mnie było świetnym rezultatem. Nawet przejazd przez Dolinę Cybiny (delikatny, choć jak na Wielkopolskę znaczny) podjazd przed Biskupicami śmignęło mi się całkiem spoko. 

Po przekroczeniu szosy gnieźnieńskiej w Biskupicach pojechałem w kierunku na Jerzykowo, a potem Kołatę. Tam... skończył się asfalt. Trochę pokręciłem się po wsi, zajrzałem do sklepu wiejskiego, ale drzwi i wystrój rodem z lat 50-tych, plus napis "proszę dzwonić" i zamknięcie na cztery spusty jakoś nie podniosły mnie na duchu. Na wyczucie zatem wyjechałem z Kołaty leśną drogą, skręciłem w lesie okazało się że odpowiednio i tak szlakiem ... (ha!) pomarańczowym, czyli Pierścieniem Rowerowym dookoła Poznania dojechałem do Wrąbczyna. Ubłocony, ale zadowolony.



Było naprawdę świetnie. Z Wrąbczyna skierowałem się ku kolejnej nowej gminie tego dnia, czyli w kierunku na Kiszkowo. Wybrałem trasę przez Krześlice, trochę dlatego, że Pałac w Krześlicach chciałem zawsze zobaczyć, a po części iż liczyłem na tamtejszą restaurację: dobra kawa powoli zaczynała mi się marzyć. Dojechałem i ... dupa. Zamknięte, tabliczka "groźny pies", pogoda licha, że zdjęcia nie zrobisz, słowem: masakra. Nie zatrzymując się zatem popedałowałem na Kiszkowo, do którego nie zamierzałem dotrzeć - ważne, że wjechałem do gminy. Przed Sroczynem skręciłem na Lednogórę i ... zaczęło się. Najpierw delikatny wiatr w twarz i coraz bardziej psująca się pogoda, która swoje apogeum osiągnęła w Skrzetuszewie. Wiatr nagle warknął ostrym porywem, zaciął porządną ulewą w twarz, aż ciężko było utrzyma się na rowerze na jezdni bez ciągłego kontrowania. Te 10 km w gęstej, paskudnej ulewie odebrało mi chęć do dalszej jazdy i przekraczając tory kolejowe obok stacji w Lednogórze poważnie myślałem już nad skróceniem wycieczki. Ostatecznie dwa zjedzone pączki w przydrożnym sklepie i wewnętrzne zacięcie (no jak, ja mam się poddać??!!) spowodowały, że pojechałem dalej.

W Imielnie ... wjechałem na polne drogi, którymi parę lat temu (jak budowano S5 z Gniezna do Kostrzyna) pokręciłem się samochodem, szukając wjazdu wówczas na starą drogę do Kostrzyna. Dziwne było jechać po swoich śladach, po paru latach, obok tych żwirowni. Na szczęście przestało padać, a zaopatrzony w dodatkowe rękawice zrobione z worków foliowych (rękawice rowerowe zupełnie przemokłem) spokojnie dawałem radę po tym lokalnym błocku. Za Wierzycami zaczął się asfalt i tak szybko w miarę dojechałem do Czerniejewa. Pałac niestety dalej w kiepskim stanie, niebo marne, więc nie zatrzymując się skierowałem się ku Nekli. O rrrany. Tak paskudnie długo ciągnących się 8 km prostej - zupełnie prostej drogi pod wiatr jeszcze nie jechałem tego dnia. Walcząc z wiatrem (padać przestało, ale wiać - ani trochę) dotarłem w końcu do Nekli. Ostatniej nowej dla mnie gminy tego dnia. Do Środy Wlkp. miałem stamtąd 18 km, potem jeszcze jakieś 15 do domu. Te 30 km zajęło mi prawie 2h! Wiatr, paskudnie silny. Spychający z drogi. NIsko wiszące chmury i co rusz pojawiające się opady. Makabra. Ani w Gieczu, ani nigdzie indziej nie stawałem, nie robiłem zdjęć, walcząc z pogodą i z samym sobą. Wróciłem do domu po przejechaniu 120 km, nie zdążyłem po córkę do przedszkola (a planowałem, że około 14.30 powinienem być na miejscu). 

Zupełnie nowe doznanie. I strasznie kiepska średnia niestety.


Kategoria wyprawy > 100km


  • DST 56.85km
  • Teren 3.30km
  • Czas 02:35
  • VAVG 22.01km/h
  • VMAX 38.50km/h
  • Temperatura 5.0°C
  • Kalorie 2117kcal
  • Podjazdy 222m
  • Sprzęt Zethos
  • Aktywność Jazda na rowerze

Normalnie wiosna...

Poniedziałek, 6 stycznia 2014 · dodano: 06.01.2014 | Komentarze 0

6 stycznia, a pogoda jak w październiku. Ciepło, słonecznie. Aż chciało się jechać. To ruszyłem trasą na Zaniemyśl. Pod wiatr, pod zjedzone w okresie świątecznym kalorie, oj, szło bardzo ciężko. Z trudem utrzymywałem średnią powyżej 21 km/h. Pierwsze 20 kilometrów wymęczyło mnie na całego. Na dodatek za Kępą Wielką okazało się (nie pamiętałem tego z letnich wycieczek, zresztą wówczas celowo pojechałem wałami powodziowymi Warty), że skończył się asfalt i oprócz wiatru jeszcze pojawił się piach i błoto na zmianę. Ale słońce pięknie przygrzewało, ech... jak dla mnie zima może wcale nie przychodzić.



Na szczęście za Młodzikowem wróciłem na asfalt i stamtąd już ładnie poszło. Z wiatrem na Środę, potem do Słupii Wielkiej (znowu pod wiatr) i dalej przez Koszuty. W Trzebisławkach zjechałem na offroad, ale okazało się, że błota tam od zawalenia, więc zawróciłem, i jak nigdy ... pojechałem do Kórnika DK 11. A potem już promenadą na rozluźnienie i zasłużona kawa. Oby więcej takich dni.







  • DST 25.06km
  • Teren 1.20km
  • Czas 01:06
  • VAVG 22.78km/h
  • VMAX 32.60km/h
  • Temperatura 5.0°C
  • Kalorie 1052kcal
  • Podjazdy 112m
  • Sprzęt Zethos
  • Aktywność Jazda na rowerze

Sezon czas zacząć

Środa, 1 stycznia 2014 · dodano: 01.01.2014 | Komentarze 3

No, jakoś poszło. Nie pamiętam kiedy ostatnio jeździłem na rowerze w pierwszy dzień nowego roku - pewnie jakby się zastanowić, to jeszcze w ubiegłym stuleciu. Ale jechało się dobrze, tuż przed zachodem słońca.


Kategoria przejażdżki