Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi elizium z miasteczka Kórnik. Mam przejechane 50944.69 kilometrów w tym 3241.25 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 24.44 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 190219 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy elizium.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 62.99km
  • Teren 25.00km
  • Czas 02:53
  • VAVG 21.85km/h
  • VMAX 48.80km/h
  • Temperatura 17.0°C
  • Kalorie 2340kcal
  • Podjazdy 185m
  • Sprzęt Zethos
  • Aktywność Jazda na rowerze

Kórnicki Ring Rowerowy

Niedziela, 12 października 2014 · dodano: 12.10.2014 | Komentarze 1

Kórnicki Pierścień Rowerowy - jest taka trasa od dawna, a ja - wstyd przyznać - nigdy nie miałem jakoś specjalnej ochoty na przejechanie takiego gotowca głównie dlatego, że wydawał mi się mało atrakcyjny. Omija niektóre ciekawe miejsca wokół Kórnika, wiedzie drogami wątpliwej proweniencji, oznaczony jest niestety mizernie (choć trzeba przyznać, że osoby, które szlak wytyczyły robiły to zupełnie spontanicznie, więc chwała im za to, co jest). Ileś tam razy zamierzałem go przejechać, ale wtedy zazwyczaj następowała szybka zmiana planów i tyle. Aż do dziś.

Tak się bowiem złożyło, że pogoda tegoż dnia sprzyjała ruszeniu na trasę offroadową. Wiedziałem, że taka będzie, podgrywając sobie ślad do nawigacji (bez tego marnie byłoby jechać, tak słabe są oznaczenia). Z Kórnika - spod ratusza ruszam przez nasz zdemolowany remontem rynek. Do Runowa (prawie) docieram asfaltówką, na chwilę zjeżdżam na szutr, by znowu wrócić nań w Szczodrzykowie. Tam następuje pierwsze dłuższe odbicie na leśne dukty. Trasa klasa - drogi są ubite, w miarę równe, dojeżdżam nimi do Robakowa.


Tu korekta śladu - gdy go wytyczano S11 nie była jeszcze "eską" i można ją było z duszą na ramieniu przejechać w poprzek. Dziś eska to uniemożliwia, na szczęście jest most, którym przedostaję się do Borówca. Właściwie to doń nie wjeżdżam, bo po skręcie na Kamionki odbijam na kilka km w las. Kilku rowerzystów, kilku biegaczy, kilkaset metrów delikatnego piachu i tak docieram do Kamionek.



Tam "neverending story" czyli remonty i remonty. Przecinam trasę na Wiórek i dalej w las wzdłuż osiedli. Praktycznie do Mieczewa jedzie się offroadami, głównie liściastymi lasami, więc gdy chwilami słońce przebija się przez chmury, jest przepięknie.



Za Mieczewem, po przecięciu drogi nr 431 zonk. Pierwszy piach tak głęboki, że koła zapadają mi się po szprychy. Narzekając, zsiadam, prowadzę kawałek, aż do momentu, gdy w środku lasu mała tabliczka informuje mnie, że wróciłem do Gminy Kórnik. Poprawia się nawierzchnia na tyle, że da się jechać, mamroczę więc coś tam na temat mosińskiej sprawności administracyjnej. Niepotrzebnie, bo po kilkuset metrach szutr w mojej gminie też nagle rozpada się w piach. Wrrr... jakoś jednak udaje mi się wjechać w tym piachu pod małą górkę, a tam... nagroda, czyli asfalt. 

Po chwili jestem w Radzewie. Teraz mam kawałek asfaltem - jechaliśmy tamtędy rok temu ekipą  podróżny rowerowych - do Czmonia i później na Kaleje. Niby droga lepsza, ale dziury jak cholera. W Kalejach odbijam na szutr w stronę śmietniska. Współczuję ludziom, których ugotowano koniecznością mieszkania w takim miejscu. Przez las docieram do Jezior Wielkich, a potem - mordęga, 3 km piachu do Winnej i jakby tego było mało kolejny km piachu do Jaszkowa. Nie wyobrażam sobie, jak tu musi być latem, gdy okoliczne pola stepowieją od słońca i wiatru. Bez sensu jest prowadzenie trasy w tym miejscu: ani to atrakcyjne, ani przyjemne - a w pobliżu idą całkiem przyjemne asfalty, po których jeździ naprawdę niewiele aut.



No nic, z Jaszkowa docieram do Koszut, to pamiątkowa fota zabytkowego dworku będącego siedzibą Muzeum Ziemi Średzkiej i potem już kręcenie do domu. Szutr przed Trzebisławkami jest ok, a za nimi, w zabytkowej alei drzew droga też niczego sobie. I koniec.

Generalnie więc trasę można przejechać, ale w moim przekonaniu późną jesienią lub wczesną wiosną. Nadmiar piachu przeszkadzać będzie wszystkim, którzy chcieliby trasy na niedzielne popołudnie. Dzieci zaczną piszczeć, dorośli będą narzekać. Szosowym rowerem nie ma co tam się w ogóle zapuszczać. No, ponarzekałem sobie, choć w sumie lubię takie trasy. I było fajnie. ps. na zdjęciu nr 2 jedno z niewielu dobrze widocznych oznaczeń szlaku...


Kategoria przejażdżki



Komentarze
Kot
| 18:14 poniedziałek, 13 października 2014 | linkuj Też nie lubię piachu. Mordęga z nim straszna. Choć niestety w moich okolicach też wiele ścieżek terenowych to piaskownice. Pewnie dlatego wolę szosę :)
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa eraln
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]