Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi elizium z miasteczka Kórnik. Mam przejechane 50944.69 kilometrów w tym 3241.25 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 24.44 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 190219 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy elizium.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 171.00km
  • Teren 1.00km
  • Czas 07:34
  • VAVG 22.60km/h
  • VMAX 44.11km/h
  • Temperatura 25.0°C
  • Kalorie 6477kcal
  • Podjazdy 522m
  • Sprzęt Zethos
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wrocław

Środa, 19 sierpnia 2015 · dodano: 23.08.2015 | Komentarze 2

Plan urodził się wkrótce po feralnym maratonie. Sierpniowy powrót na rower po złamaniu obojczyka domagał się (jakoś tak naturalnie) dłuższej trasy. Nie nadzwyczajnie długiej, ale jednak miało to być więcej kilometrów, niż te zwykłe jazdy wokół naszych jezior (czy jak kto woli - wokół komina). Plan zatem szybko zmaterializował się jako wycieczka do Wrocławia. Tym bardziej miła, że reszta rodziny wybierała się tam pociągiem.

Ruszyłem rano, parę minut po szóstej, bo oczywiście w ostatniej chwili do domu wrócił na żarcie nasz kot i trza było nakarmić paskuda. Poranek chłodny, ledwie 14 stopni, ale za to bezwietrzny. Co prawda "Podjazdy" wieszczył na resztę dnia wiatr niekoniecznie sprzyjający i raczej silny, ale póki co - było fajnie. Via Zaniemyśl, obwodnicą Śremu (ech, te cholerne ciężarówki, które mają problem z odpowiednim wymijaniem rowerzystów), przez pagórki dojechałem do Dolska. "Dolsk, miasto róż" - wołał przed laty kierowca PKS-u, otwierając pasażerom drzwi swojego autobusu. Ale to było przed laty, dziś - jak i w moim Kórniku - króluje tam beton. Co jest z tymi naszymi włodarzami??!!!

Chwilę na rynku w Dolsku postałem, wciągnąłem banana i potem już dalsza droga do Gostynia trasą 434. Nie lubię jej, bo jest ruchliwa i wąska, ale mimo obaw jechało się bardzo przyjemnie. W Gostyniu tradycyjnie rozpoczęło się skakanie pomiędzy jezdnią a DDR-ami. Ludzie odpowiedzialni za tyczenie ścieżek rowerowych i znakowanie dróg bardzo nie lubią rowerzystów. Skutek - jakieś idiotyczne konieczności jazdy po kostce, nieustanne zakazy i odwołania... szkoda gadać. 

Apogeum bezsensu miało jednak nadejść wkrótce.Zaraz za Gostyniem, choć już w gminie Piaski. Na podjeździe do miejscowości Grabonóg pojawiła się bowiem (jakiś rok temu jej nie było) ścieżka rowerowa z jednoczesnym zakazem jazdy po drodze. Ścieżka o tyle kuriozalna, że jej końcówka zablokowana została przez barierki. Bardzo nieszczęśliwy pomysł, zważywszy na to, że na owe barierki najeżdża się zupełnie niespodziewanie (zjazd z góry kończy się łukiem, zza którego nie widać nagłego końca DDR-u). Za dnia, tudzież osobom miejscowym pewnie to nie przeszkadza, ale po zmroku, jeśli ktoś nie wie, co go czeka za zakrętem... współczuję, bo to może boleć. I to mocno.

Oczywiście to nie wszystko. Rzeczona ścieżka kończy się w połowie górki... wszak nie ma nic fajniejszego dla rowerzysty na podjeździe, jak stanąć, przeprowadzić rower na drugą stronę jezdni i rozpocząć podjeżdżanie od zera. Szkoda gadać... Brawo Gmino Piaski. Naprawdę świetne posunięcie... Ręce i nogi opadają.

W każdym razie korzystając ze ścieżki i z drogi w końcu minąłem Grabonóg... I niestety w tym miejscu obudził się wiatr. Na dodatek wiejący w twarz. Cały odcinek do wsi Siedlec biegnie polami, więc musiałem się namordować. Dojeżdżam do Siedlca, a tam... DDR. Z kostki, pofałdowany jak piasek na pustynnych wydmach. Co kawałek - odwołanie DDR. Rzeźnia. Na dobrą sprawę winienem prowadzić co kawałek rower... tylko po co? Skoro tam praktycznie nie ma ruchu??!! Litości!!! Może by te cholerne urzędasy ruszyły wreszcie tyłki zza biurka, by zobaczyć, że statystyką bezpieczeństwa na drogach nie poprawą. Dlaczego statystyką? A jak jest sens wytyczania DDR-u przez wieś, o minimalnym ruchu, gdy do wsi i z niej jedzie się zwykłą drogą? Tylko "statystyka" oddania kolejnej "nowej ścieżki rowerowej". Że idiotycznie wyznaczonej? Wprowadzającej dodatkowe niebezpieczeństwo? (spróbujcie po tej w Siedlcu przejechać się szosówką). Kogo by to obchodziło. 

No, ale było minęło. Dojechałem do Pępowa, stamtąd już tylko żabi skok i Jutrosin. Po drodze jednak nie mogłem sobie odmówić chwili przystanku w Smolicach, gdzie wiosną przejeżdżałem tylko podczas gminnej setki ze znajomymi i nie było czasu, by sfotografować ten ładny kościółek. 

Jutrosin przywitał mnie powiewem w twarz znad zalewu i ładną panoramą miasta.

Zjechałem na rynek, licząc na jakąś przekąskę... zawiodłem się i musiał wystarczyć banan z żelkami. Zrobiłem pamiątkową fotkę ratusza i w drogę. Kolejny przystanek to Sułów. Gdzie w końcu dotarłem po lekkim nadłożeniu drogi po to, by zaliczyć brakująca gminę (w sumie nie zamierzałem, ale mi Hipek kazał :D ).

W Sułowie wreszcie kawa, ciastko i "meksykanka". Czyli coś na słono, chyba z pieczarkami (nie mam pojęcia, dlaczego meksykanka to ciastko z pieczarkami, bardziej obstawiałbym jakąś cebulę z kukurydzą tudzież fasolą... ale jak widać inwencja piekarza bywa nieograniczona). W każdym razie smakowało, kawa była pyszna, popchnąłem nią pączka i jeszcze jakieś ciacho. Miodzio. Fotka zrujnowanego pałacu na koniec i jadę do Trzebnicy.

Po drodze natykam się na trójkę sakwiarzy - też jadą do Trzebnicy, ale chcą się przejechać DDR-em wytyczonym po trasie dawnej kolejki. Nie po drodze nam, więc rozstajemy się i ruszam wgłąb Doliny Baryczy. Sporo rowerzystów, ruch - poza napieprzającymi szaleńczo wte i wefte autami Tarczyńskiego (mijam po kilku kilometrach ich siedzibę gdzieś pośrodku niczego) - niewielki. Ciepło, bardzo ciepło. W końcu docieram do Trzebnicy.

Wjazd na Pogórze Trzebnickie zaczyna się od podjazdu. Wspinam się jakoś bez problemów, potem jeszcze kilka hopek i ładnych widoków (może by tam zorganizować kolejny Maraton Podróżnika?)

... i odbijam na Wrocław dokąd docieram bez specjalnego opóźnienia. Spotykam rodzinkę, jadę z synem na wieżę katedry - pamiątkowa fotka i szwendanie się po mieście. 

A potem wieczorny powrót pociągiem do Poznania. Następny raz pojadę to szosą :D

Dzięki dopingującym za wsparcie :))





Komentarze
elizium
| 20:45 niedziela, 23 sierpnia 2015 | linkuj nie ma zakazu na zdjęciu z barierkami, bo po prostu obiektyw znaku nie objął. Widać jednak zakaz na zdjęciu kolejnym (to widok na zjazd z połowy pagórka). Zakaz jazdy rowerem po drodze jest zatem w obie strony. I nie da się tego ominąć. Albo zgodnie z przepisami i wyrżniesz w barierki, albo ryzyko mandatu.
magdullah
| 20:10 niedziela, 23 sierpnia 2015 | linkuj na tej DDRce ze zdjęcia nie ma zakazu ruchu rowerów. Obowiązują nas znaki stojące po prawej. Czyli jest chodnikościeżka i obok zakaz jazdy rowerami na jezdni. Tak, czepiam się :D
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa czase
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]