Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi elizium z miasteczka Kórnik. Mam przejechane 50944.69 kilometrów w tym 3241.25 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 24.44 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 190219 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy elizium.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 54.14km
  • Teren 41.30km
  • Czas 03:07
  • VAVG 17.37km/h
  • VMAX 36.00km/h
  • Temperatura 1.0°C
  • Kalorie 1242kcal
  • Podjazdy 130m
  • Sprzęt Zethos
  • Aktywność Jazda na rowerze

OFF Jesienny cz. 4

Niedziela, 22 listopada 2015 · dodano: 22.11.2015 | Komentarze 0

W ciągu tygodnia jeżdżę te same nudne trasy i Olo się ze mnie wyśmiewa. Więc jak tylko jest okazja, a w weekendy taka okazja własnie jest - to jedziemy w nowe miejsca. Nie za daleko, bo czasu za bardzo nie ma, ale... przynajmniej drogami, których na co dzień się nie odwiedza. Albo unika. Albo nigdy się nie jechało.

Po wczorajszym wyjeździe tu po ulewie i powrocie w deszczu dziś rano umówiliśmy się na bnińskim rynku wcześniej, bo o ósmej. Pogoda - miodzio. Bezchmurne, niebieskie niebo, praktycznie zero wiatru, pięknie przyświecające słońce. Ciut zimno, bo jeden stopień powyżej zera (niby nic, ale jeszcze 2 dni temu było 12), acz przyjemnie. Ruszamy po obowiązkowej fotce grupowej. Kawałek asfaltem i od razu w teren. Pogoda dopisuje, droga jest póki co ok, więc jedzie się dość lekko.

Trochę gruntówki do Dworzysk, potem znowu chwila asfaltu i za Radzewem zjeżdżamy na polną, tym razem piaszczystą drogę. Prędkość zauważalnie spada, ale jedziemy, przy okazji zachwycając się, jak to pięknie dopisała nam pogoda.

Szosę Śrem - Rogalin przekraczamy w lesie i od razu zjeżdżamy na tzw. Szlak Bobrowy w Czmońcu. Przez las jedzie się przyjemnie, ale nadmiar wystających spod ziemi korzeni powoduje, że raczej skupiamy się na uważnym patrzeniupod nogi koła, aniżeli na podziwianiu okoliczności przyrody. Docieramy wreszcie do wieży widokowej i ... nagle okazuje się, że ktoś zepsuł pogodę.

Zachmurzyło się nagle... albo raczej wygląda to wszystko tak, jakby tu, nad Wartą wcale nie było słonecznie.

Spod wieży jedziemy na widoczny na googlowskiej mapie tzw. Punkt Widokowy.

Trasa wiedzie przez nadwarciańskie łąki, wokół rowów i stawków, gdzie poza nami widać co i rusz samochody wędkarzy.

Sporo też miejscowej fauny: łabędzie, ptaki drapieżne, sarny (i chyba nawet jelenie)... no i wszędobylskie i strasznie rozplenione bobry. Tych ostatnich co prawda nie można zauważyć, ale ślady ich bytności są aż nazbyt widoczne. Punkt widokowy jakoś specjalnie "widokowy" nie jest. No ale dzięki mostkowi przekraczamy jeden z szerszych rowów i w końcu docieramy na miejsce, gdzie droga się kończy.

Przeprawa przez kolejny z rowów kończy się OTB Norberta, na szczęście w zagłębieniu nie ma ani wody, ani błota.

Zbieramy się na drugim brzegu i stamtąd już totalnym offroadem jedziemy jakiś kilometr by wreszcie dotrzeć do drogi polnej. Jesteśmy w tym miejscu gdzieś na wysokości Orkowa i cóż... z chmur zaczyna siąpić deszcz. Póki co jeszcze delikatnie, ale jak dojedziemy do Niesłabina, padać będzie już całkiem mocno. Deszcz w połączeniu z piachem to średnia przyjemność, no ale nie ma co narzekać. Bo jeszcze będzie gorzej.

No i jest. Po przekroczeniu (ponownym) trasy Śrem - Rogalin wjeżdżamy na najpaskudniejszy odcinek trasy. Piach, i to z tych najbardziej wrednych, bo miękkich i połączonych w błockiem znowu daje nam popalić, a na dodatek... zaczyna padać śnieg. A miało być tak pięknie.

Wjeżdżamy w las, co trochę zmniejsza skutki padającego deszczu ze śniegiem. Jedziemy w kierunku Kalej, potem przez znane nam trasy zaniemyskiego lasu do Jezior Wielkich. Na ostatnim odcinku jednej osobie pęka szprycha. Skraca on wycieczkę wracając asfaltem do Kórnika, a my wg planu jedziemy do Jaszkowa. Leje już dokumentnie, jest zimno, a przemoczone rękawiczki mocno wkurzają, bo w ręce zimno. Koniec trasy to wjazd do Kórnika i krótki lans na promenadzie, zgodnie z hasłem Jędrzeja, że "wycieczka bez lansu na Promenadzie to wycieczka niezaliczona".

Na koniec jadę jeszcze na myjkę, bo rower zdecydowanie zasługuje na porządne mycie. Świetny wyjazd, trudniejszy, niż wczorajsza pętla. Dystans nie powala, ale w sumie liczy się frajda z przejechania trasy, a nie jakiś statystyki. Te sobie mogę, ku irytacji Ola, ponabijać w ciągu tygodnia...


Kategoria przejażdżki



Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa erwow
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]