Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi elizium z miasteczka Kórnik. Mam przejechane 50944.69 kilometrów w tym 3241.25 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 24.44 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 190219 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy elizium.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 66.33km
  • Czas 02:12
  • VAVG 30.15km/h
  • VMAX 49.00km/h
  • Temperatura 25.0°C
  • Kalorie 1337kcal
  • Podjazdy 281m
  • Sprzęt Rossi
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dolina Warty, czyli jedna górka, dwa promy, kilka pałaców i zabytkowych kościołów...

Niedziela, 29 kwietnia 2018 · dodano: 08.05.2018 | Komentarze 1

... czyli takie jedno urocze popołudnie sponsorowane przez Klasykę w Niedzielny Poranek. Mimo, iż to popołudnie, ale nie bądźmy drobiazgowi...

Szczerze powiedziawszy jest to jeden z piękniejszych terenów, które w naszej części Wielkopolski nadają się na rower. Widokowo - nawet z pozycji szosówki jest tam urokliwie. Co kawałek ładne, zabytkowe miasteczko, pałacyk albo kościółek, wszystko naznaczone historią i tą dalszą, i tą bliższą.

Miałem dziś niespełna trzygodzinną przerwę na rower, wynikającą z zaproszenia córki na urodziny w Czarnym Piątkowie. Mogłem oczywiście spędzić ten czas z innymi rodzicami zażerając się kiełbasą z grilla... ale jakoś mi się to nie konweniowało z taką piękną niedzielną pogodą.

Większość tras miałem już wcześniej objechanych, nie musiałem więc nawet kreślić specjalnego śladu wycieczki, wystarczyło dostarczyć córkę na plac zabaw, wsiąść na rower i pojechać.

Miłosław, pierwszy pałac Mielżyńskich na mojej trasie przemykam z założeniem, że fotkę zrobię na powrocie. Co prawda... może to być wówczas problem, jak nie załapię się na drugi prom (bo znam godziny działania tylko Pogorzelicy, zaś tego w Orzechowie zapomniałem sprawdzić planując wycieczkę), ale... najwyżej będzie trzeba ostatnie km cisnąć na maxa. W każdym bądź razie wyjeżdżam dziurawą szosą na Pyzdry i przez dłuższą chwilę korci mnie, by pojechać do tego niezwykle zasłużonego w historii Królestwa Polskiego miasteczka. Ale rozsądek przeważa - musiałbym wtedy prawie całą wycieczkę jechać na maxa... a to, delikatnie mówiąc... nie bardzo mi się uśmiecha.

Skręcam więc w stronę Nowej Wsi Podgórnej i dojeżdżam do promu akurat, gdy cumuje on na południowym brzegu Warty. Trochę więc trwa, zanim powróci na mój brzeg, ale... aż tak mi się nie śpieszy. Wreszcie - płyniemy, a ja podpytuję obsługę o godziny działania pobliskiej przeprawy w Orzechowie. Do 16... zatem nie ma parcia, mogę sobie spokojnie krążyć po okolicy, wrócę akurat, by odebrać córcię.

Zaraz za przeprawą - pierwszy przystanek, bo położony na łęgach kościółek w Pogorzelicy zawsze domaga się uwagi. Szczęśliwie nie słychać z żadnej strony odgłosów cywilizacji, toteż znad łąk niesie się śpiew ptaków i zapach skoszonej trawy. Droga na wałach nęci że hej... oj, pojechałbym sobie w teren tutaj, bo trasy offowe w Dolinie Warty są jeszcze przyjemniejsze, niż te, które będę śmigał szosą. Robię foty, najpierw wspomnianej świątyni, potem skrytego za drzewami mostku i ruszam do Śmiełowa.

Mieszczący muzeum mickiewiczowskie stary, klasycystyczny pałac Gorzeńskich jest jednym z trzech miejsc, na których odcisnął swe piętno okres napoleoński, a które odwiedzę dziś. Przystaję dosłownie na moment, by zrobić pamiątkowe zdjęcie, ale.. i tak jest mi niezwykle miło porozkoszować się wyjątkowością tego miejsca. W przeciwieństwie do mojego Kórnika Śmiełów... to oaza spokoju i ciszy. Na pobliskim parkingu przycupnęło ledwie pięć samochodów, a w pałacowym parku... nie ma nikogo. Zadziwiające.. siedzę sobie chwilę na murku, słuchając nokturnu cis-moll... Janusz Olejniczak na fortepianie i Tomasz Strahl na wiolonczeli nie pozwalają tak ot, wyjść i pojechać w dal. Dopiero gdy milkną ostatnie nuty... na pobliskim parkingu trzaskają drzwi auta - znak, że chwila zadumy się skończyła. I czas mknąć dalej. Na jedyną tego dnia górkę...

Decyduję się ją machnąć twardo, z blatu i ... no trochę mnie to męczy. Ale nie zmęczenie, a tłok, bo akurat na punkcie widokowym zatrzymało się kilka motocykli, powodują, że nie staję w miejscu, które w sumie powinienem uwiecznić (po raz kolejny z rzędu). Zjeżdżam długim, przyjemnym zjazdem do Żerkowa, a tam skręcam od razu w prawo i.. wreszcie zaczynam, po prawie 30 km jechać z wiatrem. Samo się kręci...

W słuchawkach II koncert f-moll, Rafał Blechacz z towarzyszeniem Royal Concertgebouw Orchestra pod Jerzym Semkowem... ech, aż chce się jechać. Nawet gdy nawracam pod wiatr w stronę Dębna ... zaiste, samo się kręci. Wjeżdżam do wsi, przystaję przy świeżo odremontowanym gotyckim kościółku. Wejść do środka nie idzie, ale to i tak odmiana względem moich wcześniejszych wizyt w tym miejscu. Od kilku lat ciągle wokół świątyni (albo klasycystycznej dzwonnicy, swoją drogą ciekawe jest to zderzenie stylów) stały jakieś rusztowania. Tym razem jest pusto i co tu dużo klawiaturzyć - warto było tędy jechać. Robię foty, wyjeżdżam ze wsi i jeszcze raz przystaję nad Wartą, na tamtejszych wałach. Widok, pozbawiony znaków współczesności może przenieść obserwatora o kilka wieków wstecz. Nie potrzeba do tego zbyt wielkiej wyobraźni.

Zjeżdżam nad Wartę, do przeprawy... zrobiło się ciepło i na drogi wychynęli też motocykliści. Pierdząc więc tymi swoimi potworami skutecznie przywracają mnie do rzeczywistości. Nad rzeką zresztą obsługa promu uznała, że cisza, tudzież śpiew ptaków, ewentualnie plusk wody to nuda i z pobliskiego auta pobrzmiewa odpalony na maksa muzyczny zgiełk współczesności. Przebijają się nawet przez delikatnie pobrzmiewające preludia chopinowskie, które akurat zagrały w moich słuchawkach. Mam więc sporą motywację, by zniknąć stamtąd najszybciej jak się da...

Trochę wieje, ale kończy się druga godzina mojej jazdy, wkrótce będę musiał wracać. Jadę więc w stronę Miłosławia, przystaję przy pałacu (zgodnie z założeniami z początku jazdy), robię fotki, po czym przez miłosławski rynek śmigam do Winnej Góry. Dziedzina starego masona to ostatni z punktów wycieczki, ale... zanim tam dojadę dróżnik opuszcza szlabany, pociąg przejeżdża, a potem stoimy... z 10 minut i nic się nie dzieje. Gdy coraz bardziej nerwowi kierowcy zaczynają trąbić... szlabany, ot, po prostu podnoszą się... dlaczego tyle czekaliśmy? Może ktoś musiał dokończyć obiad?

Mimo zwłoki czasowej w Winnej Górzeprzystaję przy pałacu gen. Jana Henryka Dąbrowskiego. Tradycyjnie brama jest zamknięta, wokół żywej duszy. Podobno mają go otworzyć dla zwiedzających... zobaczymy. Jeszcze tylko kilka km, jazda wśród typowo wielkopolskich widoków: kwitnące o tej porze roku rzepaki przypominają, że jest już prawie maj. Wyjątkowo... ciepły maj...

Do agro, gdzie córka wraz z koleżankami i kolegami świętuje urodziny zjeżdżam 20 minut przez czasem. Akurat, by się ochędożyć, spakować rower i ... wracać do domu. Bajkowa niedziela...


Kategoria przejażdżki



Komentarze
Hipek
| 10:41 wtorek, 8 maja 2018 | linkuj Pięknie tam. A te budynki to nawet mi się podobają...
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa asiet
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]