Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi elizium z miasteczka Kórnik. Mam przejechane 50944.69 kilometrów w tym 3241.25 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 24.44 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 190219 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy elizium.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Maj, 2017

Dystans całkowity:1625.20 km (w terenie 118.60 km; 7.30%)
Czas w ruchu:66:08
Średnia prędkość:23.98 km/h
Maksymalna prędkość:55.10 km/h
Suma podjazdów:6141 m
Suma kalorii:36013 kcal
Liczba aktywności:30
Średnio na aktywność:54.17 km i 2h 21m
Więcej statystyk
  • DST 146.90km
  • Teren 18.50km
  • Czas 06:40
  • VAVG 22.04km/h
  • VMAX 50.00km/h
  • Temperatura 24.0°C
  • Kalorie 4348kcal
  • Podjazdy 366m
  • Sprzęt Zethos
  • Aktywność Jazda na rowerze

Berlin Trip 3

Niedziela, 21 maja 2017 · dodano: 22.05.2017 | Komentarze 0

Po długich nocnych Polaków rozmowach powiedzenie, że zrywamy się rano gotowi do jazdy byłoby niezłym eufemizmem. Ale powiedzmy, że wszyscy grzecznie wstają… nikt nie marudzi, wcinamy śniadanie i na szczęście zgodnie z planem po 9 jesteśmy już w siodłach. Najpierw czeka nas zjazd do Łagowa (a tak, zjazd, organizator nie mówiąc nikomu bazę zafundował na całkiem sporym pagórku), a tam obowiązkowo wejście na wieżę zamku Joannitów i rzut oka na okolicę. Ładnie, ładnie. Fotki, śmichy - chichy… ale trasa się sama nie przejedzie. Ruszamy więc, początkowo asfaltami słynnego lubuskiego trójkąta bermudzkiego, w którym tylko marzyciel może oczekiwać, że będzie lekko. Jest bowiem dziurawo i pod wiatr, a potem dodatkowo robi się szutrowo i brukowo. Nihil novi, by tak rzec po wczorajszym, ale gdy wreszcie wyrywamy się na lepszą drogę, od razu robi się weselej. A, zapomniałem - Norbi już ma proste koło. Sterroryzował kolegę i zabrał mu kółko od roweru. No dobra, pożyczył. Więc teraz już nic nie powstrzymuje jego zapędów na jazdę z sakwami powyżej 30 km/h. Musimy się ostro spinać, by nie patrzył na nas z ukosa, że mu zwalniamy jazdę.

Trochę wbrew wiejącemu nam w twarze wiatrowi w końcu docieramy do MRU. Zwiedzać go nie zamierzamy, musi wystarczyć zbiorowa fota na czołgu. A to, że ktoś próbuje urwać lufę, ktoś lekceważąco spogląda na maszerujący na teren umocnień pluton WOT… dożeramy się goframi i lodami i … jedźmy ludzie, jedźmy, bo jeszcze nas ktoś potraktuje jak niemiecki desant. Więc w trasę znowu, ku Zbąszyniowi. Zauważalnie zmienia się kierunek wiatru, a tak po prawdzie, to zmienia się nasz kierunek jazdy i odtąd będzie już nam sprzyjająco dmuchało w plecy. Miodzio. Jest słonecznie, ciepło, więc co może się jeszcze wydarzyć? Np. offroady przed Nowym Tomyślem. Rozważamy przez moment taki plan, by jechać głównymi drogami, ale w głosowaniu wygrywa jednak trzymanie się śladu. To jedziemy szlakiem Powstania Wielkopolskiego, przez wioski, którymi swego czasu maszerowała piechota (Bóg kocha piechotę, prawda?) i … co-poniektórzy faktycznie zaliczają pchanie roweru po piachu. Gdy wreszcie wyjeżdżamy na szosę jest pełna radocha. Za chwilę Grodzisk, a potem już bliziutko do domu.

Wjeżdżamy do centrum Grodziska Wlkp., szczerze - tyle razy tamtędy przejeżdżałem, a nie wiedziałem - że to taki ładny ryneczek z ratuszem. Uchwalony zostaje „obiad”, toteż stajemy sobie w polecanej przez spotkanych lokalsów knajpce. Jedzenie dobre, choć… naczekać się musiałem (w sumie jako jedyny). Chłopaki głodne, Pan Felek co prawda cyrtoli się, że porcja duża, ale potem przejechane km robią swoje: wsuwa w siebie cały talerz niczego nie pomijając. Kucharz z pewnością będzie zachwycony. W końcu ruszamy dalej - na Granowo, lekceważąc sobie ścieżkę idącą po drugiej stronie. Ale nikt z kierowców nie trąbi, zresztą nie ma zakazu, to jedziemy sobie zgrabną kolumną. Kilometry ubywają, docieramy do Mosiny i… przez moment rozważamy wjazd na Pożogowo z sakwami. Na szczęście rozsądek przeważa, więc już bez zbędnych ceregieli meldujemy się przed 18 w Kórniku. Akurat na koniec różnych imprez, które przez nasze miasto się w ten weekend przetoczyły.

Udany wyjazd. Prawie 400 km z sakwami. W zgranej ekipie. Jedna pana, jedna kraksa. Trzeba planować kolejny wypad. Tym razem na Jakuba we wrześniu… 


Poniżej... ślad.



Kategoria KBR, wyprawy > 100km


  • DST 165.00km
  • Teren 11.50km
  • Czas 08:09
  • VAVG 20.25km/h
  • VMAX 45.00km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • Kalorie 4835kcal
  • Podjazdy 569m
  • Sprzęt Zethos
  • Aktywność Jazda na rowerze

Berlin Trip 2

Sobota, 20 maja 2017 · dodano: 22.05.2017 | Komentarze 0

Dzień drugi nie zaskakuje: prognozy przewidywały ochłodzenie i faktycznie, rano jest rześko. Ba, w czasie śniadania widzimy wręcz, że za oknem szaleje wiatr i mżawka. Cholera, miało nie padać! Trochę zastanawiamy się jak jechać, ostatecznie, prawie rzucając monetą, rezygnujemy z kurtek przeciwdeszczowych i, jak się wkrótce okaże - to była dobra decyzja. Ruszamy i praktycznie od razu przestaje padać. Klucząc trochę przez centrum Eberswalde (remonty) wskakujemy na ścieżkę rowerową (znowu te ułatwienia ze światłami), a po niespełna trzech kilometrach wyjeżdżamy nad jeden z licznych kanałów rzecznych, wzdłuż których pojedziemy aż do Niederfinow. To główny cel naszej wycieczki tego dnia - słynna, pochodząca z lat 30-tych ub. wieku podnośnia dla statków, będąca jedną z głównych śluz na szlaku wodnym łączącym Szprewę z Odrą. Zanim tam jednak dojedziemy, mkniemy sobie asfaltowym DDRem przez kilkanaście km, w przepięknych okolicznościach przyrody, przy akompaniamencie śpiewających ptaków, rechoczących żab i krzyczących żurawi. 

Wrażenie jest niesamowite. Patrząc na opuszczające się tysiące ton wody i stali ma się odczucie, jakby samemu wznosiło się ku górze w jakiejś windzie. Wszystko to trwa kilkanaście minut i gdy schodzimy, trzeba się zbierać, bo do Łagowa, gdzie czeka na nas nocleg jeszcze 150 km. Ruszamy więc bez zbędnych ceregieli, znowu ścieżkami wzdłuż kanałów rzecznych, aż w końcu docieramy do Odry. Za nami ponad 30 km jazd ścieżkami rowerowymi wzdłuż różnych kanałów i mniejszych rzek, a gdy wreszcie docieramy do szosy… okazuje się, że wzdłuż Odry zbudowano autostradę… rowerową. WOW!! Szeroka, asfaltowa, równiusieńka aż domaga się, by wsiąść na szosę i hajda, przed siebie. Jedziemy jednak z sakwami, więc prędkości mamy raczej średnie, co w korespondencji ze sprzyjającym wiatrem pozwala znacznie przyspieszyć jazdę praktycznie bezwysiłkowo. Docieramy wioski Hohenwutzen, stajemy na kawie… ale zanim się rozgościmy niemiecki mikrodron rozpoznawczy w postaci robala atakuje oko Fanky’ego, który - choć ostatecznie niszczy go ciosem palca - zostaje ranny w oko i wygląda, jakby dostał lewym sierpowym od żony.

Chcąc - nie chcąc (no bardziej chcąc, wszak gmina się przy okazji zaliczy sama) wjeżdżamy mostem nad Odrą do Polski, celem dokonania zakupów w pobliskiej aptece. Tam - pałętając się między straganami jarmarku - gubi się nam Norbi, i gdy po zakupach wrócimy na niemiecką stronę, okaże się, że kolega znikł, telefon nie odpowiada, nikt nie wie, gdzie jest… słowem - porwanie!! Ekipa postanawia uciekać po zaplanowanej trasie przed zaciskającą się wokół nas pętlą niemieckich działań ofensywnych, a ja wracam szukać Norbiego, zgodnie z zasadą, że wracają wszyscy. Gdy coraz bardziej zrezygnowany błąkam się po cedyńskiej gminie przychodzi wiadomość, że Norbi się odnalazł. Jak to on, wcale się nie zgubił, ale tak się rozpędził wjeżdżając z nami na polską stronę, że dojechał prawie do Szczecina, zawrócił, przy okazji pomógł komuś naprawić rower i jeszcze minął wszystkich na szlaku. Uff… szczęśliwy wracam na niemiecki brzeg, doganiam ekipę i ruszamy w drogę.

Autobahną rowerową (3.0, 3.0, skanduje nadawacz tempa!) mkniemy do Kostrzyna. Co kilka kilometrów specjalnie dla rowerzystów przygotowane miejsca postojowe: knajpki z jedzeniem, kawiarenki, wypas. W jednej z nich stajemy, ktoś zamawia zupę, ktoś piwko, ktoś kawę… jest okazja na foty i obyczajne spędzanie czasu w miłym towarzystwie. W końcu ruszamy i chwilę później… sru, słyszę huk i widzę w lusterku jak Norbi leci przez kierownicę. Zawracam, widzę, że się ruszają obaj uczestnicy kolizji, więc pierwsza myśl: żyją, to co z rowerami? Rower sprawcy ok, ale Norbi ma koło w ósemkę, brakuje trzech szprych, tylna sakwa zerwana. Nikt się jednak nie połamał, a Norbi… on jest jak MacGyver - złożyłby nowy rower z niczego. Dociąga luźne szprychy, prostuje koło (nie chcecie wiedzieć jak) i … ruszamy. Jeśli ktoś myślał, że z takim kołem jedzie się wolniej, to… źle myślał. Dalej grzejemy aż miło i do Kostrzyna docieramy już bez przeszkód. Kraksa spowodowała niestety zbędną stratę czasu, toteż zamiast „normalnego niemieckiego obiadu” (sznycel i szparagi) zaliczamy jedzenie w Maku. Od razu też, na pierwszym skrzyżowaniu polscy kierowcy pokazują nam, że z Niemiec już wyjechaliśmy i teraz to oni tu rządzą.

Stówka za nami. Jeszcze prawie 60 km do Łagowa. Te trudniejsze 60 km. Trochę polnych ścieżek, trochę piachu, trochę szutrów i od cholery wybrukowanych kamieniami polnymi dróg pamiętających czasy Joannitów. Zwłaszcza te ostatnie dają nam popalić, kilka leśnych podjazdów z sakwami po takich trasach może człowieka zmęczyć odpowiednio. Gdy więc docieramy wreszcie do szosy wjazdowej, wiodącej do Łagowa, wszyscy przyjmują to z ogromną ulgą. Docieramy na miejsce o zmroku, a tam już czeka ognisko, grill i super kolacja sprokurowana pospołu dla nas przez Szczepana, Pana Felka i Toma oraz właścicieli agroturystyki.

Ciąg dalszy był zupełnie nierowerowy, więc do przygód KBR wrócimy następnego dnia rano. Dobranoc ;)

Zdjęcia TU.

Trasa 


Kategoria KBR, wyprawy > 100km


  • DST 80.10km
  • Teren 2.30km
  • Czas 05:13
  • VAVG 15.35km/h
  • VMAX 47.00km/h
  • Temperatura 30.0°C
  • Kalorie 2397kcal
  • Podjazdy 290m
  • Sprzęt Zethos
  • Aktywność Jazda na rowerze

Berlin Trip 1

Piątek, 19 maja 2017 · dodano: 22.05.2017 | Komentarze 2


Pomysł na wyjazd do Berlina zrodził się spontanicznie w ub. roku. Krótko trwała dyskusja, czy zdobywać Berlin w maju, czy też wracać z niego na rowerach... ostatecznie przeważyła (z wielu względów) opcja powrotu rowerowego ze stolicy Niemiec. I, jak się okazało finalnie była to zdecydowanie dobra decyzja. Ale, cytując klasyka KBR'owego - nie uprzedzajmy faktów.

Spotykamy się przed 7 rano przy kórnickiej Oazie. Ładujemy rowery do auta, bo do Berlina zawozi nas firma Politowicz. Dlaczego? Raz, że taniej niż kolejami EIC, a dwa... że do pociągu wejdzie max 8 rowerów (pod warunkiem, że dostaniemy wszystkie miejscówki), a nas wybiera się w trasę dziewięcioro. Pakowanie idzie sprawnie, nawet Jędrzej łamie tradycję i... NIE SPÓŹNIA się na start. Wypas. 3,5h jazdy i wyładowujemy się naprzeciwko Bramy Brandenburskiej. Ku przygodzie, jak mawia córuś...

Ciepło. Nawet powiedziałbym - gorąco. Termometry pokazują przy asfalcie 32 stopnie (a jeszcze nie ma południa). Do tego tradycyjnie zaduch wielkiego miasta... hałas, cóż, nikt nie mówił, że będzie łatwo. Na szczęście jednak szybko godzimy się z aglomeracyjnym spleenem i, by tak rzec... ekipa dostosowuje się do okoliczności, toteż pozostałe kwestie są bez zarzutu. Pierwsza, zauważalna sprawa to skomunikowanie ciągów rowerowych, które jest po prostu znakomite. Do tego  kierowcy... zachowują się niewyobrażalnie uprzejmie, aż nie da się na nich nic złego powiedzieć. Wymyślona naprędce, mająca urozmaicać jazdę w miejskim zgiełku, gra rowerowa polegająca na zbieraniu punktów za każdego ochrzanionego lub obdzwonionego samochodziarza czy pieszego zostaje unieważniona pierwszego dnia z powodu... zebrania ujemnej liczby punktów przez każdego uczestnika gry. Ujemnej, bo tak uprzejmych, miłych i spokojnych kierowców dawno nie spotkaliśmy. Ale... nie uprzedzajmy faktów, jak mawia nasz KBRowy kancelista, Jarek.

Póki co jednak mijamy Kreuzberg i... zaliczamy obiad u Mustafy, na wyśmienitym kebabie (fakt, trzeba czekać w kolejce prawie pół godziny, ale WARTO!!).

Dalej... obowiązkowo Mur Berliński, piwko nad Sprewą, Alexanderplatz i na koniec wjazd rowerami wzniesienie przy Märchenbrunnen. I wyjeżdżamy z Berlina późnym popołudniem.

Podobnie jak tysiące Niemców. Co jednak różni to miasto od naszych aglomeracji... to znakomicie zaplanowana sieć ścieżek rowerowych. Szerokie, asfaltowe i jakby tego było mało - z pierwszeństwem (na światłach osobna sygnalizacja dla aut, rowerów i pieszych i ta dla rowerów zapala się jako pierwsza!!). Jedziemy sobie na północ, ku Eberswalde, gdzie mamy nocleg, przemykamy przez coraz bardziej wyludnione ulice dzielnic Berlina i tak docieramy do Bernau. Maleńkie miasteczko (właściwie jakby się ktoś uparł to pewnie nawet część niemieckiej stolicy), centrum otoczone murami obronnymi, a pośrodku, przy samym ryneczku przypominająca zamek brama wjazdowa z dwiema basztami.

No i najważniejsze: knajpa ze znakomitym piwem. Nosz nie mogłem sobie odmówić kufelka w takim miejscu...

Ruszamy po krótkim odpoczynku i nawet nie zauważamy, jak wyjeżdżamy w całkowitą dzicz. Zaskakujące kilka km offoradu (no patrzcie, nie wszystko u nich takie super, bo na drodze leżą wiatrołomy i trzeba przenosić rowery), a potem zaraz znowu ścieżka rowerowa.

W końcu jednak wyjeżdżamy na szosę, ale w jeździe niewiele się zmienia. Nadal auta mijają nas z dużym spokojem, a gdy tu i ówdzie droga zwęża się do szerokości dwóch samochodów - jadące z przeciwka auto zatrzymuje się i grzecznie czeka, aż je miniemy. Nie do wiary! Szczytem wszystkiego jest akcja z samego końca trasy. Gdzieś tak z 5 km przed Eberswalde dogania nas na trasie dostawczak, który trzyma się (jest trochę zakrętów i wzniesień, ale dla polskiego kierowcy to byłaby pestka, by minąć tych cholernych rowerzystów) z tyłu i nawet, gdy daję mu sygnały, że może nas wyprzedzić... kierowca dziękuje ręką, uśmiecha się i pokazuje, że pojedzie za nami, bez spiny. Rzecz nie do pomyślenia w naszym kraju. 
Na miejsce docieramy już o zmroku. 80 km za nami.

Trasa poniżej.


Kategoria KBR, wyprawy > 100km


  • DST 8.60km
  • Sprzęt Zethos
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dojazd i powrót..

Piątek, 19 maja 2017 · dodano: 22.05.2017 | Komentarze 0

... na berliński trip. Wpisuję łącznie, bo... tak.




  • DST 13.30km
  • Czas 00:40
  • VAVG 19.95km/h
  • Sprzęt Zethos
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wokół jeziora...

Środa, 17 maja 2017 · dodano: 18.05.2017 | Komentarze 0

... z żonką. Wróciłem z Młody z egzaminu, siedzę sobie grzecznie w fotelu i zamierzam wypić piwko, a tu nagle: "jeździłeś już dziś na rowerze?" Owszem, a dlaczego pytasz? "A bo bym się przejechała...

W 30 sekund stałem z oboma rowerami przed bramą dopompowawszy wcześniej w obu powietrza, naoliwiwszy łańcuchy i takie tam. Roweru to ja nie odmawiam. Nigdy. Przyjemna, wieczorna jazda. Km powinno być więcej, ale mi telefon zdechł niestety.




  • DST 60.10km
  • Czas 02:20
  • VAVG 25.76km/h
  • VMAX 48.00km/h
  • Temperatura 26.0°C
  • Kalorie 1391kcal
  • Podjazdy 402m
  • Sprzęt Rossi
  • Aktywność Jazda na rowerze

Imitacja nieWielkopolski

Środa, 17 maja 2017 · dodano: 18.05.2017 | Komentarze 0

Trzeba było syna zawieźć do szkoły, a potem poczekać na niego dwie godzinki z okładem. To zawiozłem i ... co tak będę siedział, jak taki ciul - pojechałem na "górki" mosińskie. Dawno tam nie byłem, a że MP coraz bliżej, to jakoś tak bardziej mi się wspinanie przyda niż nie przyda. Siedem razy się wjechało, zanim Młody zadzwonił, że mam wracać. Wyszło ciut ponad 400 m przewyższeń wg stravy (RwGPS pokazało jednakowoż 583). Piotrowi, który wjechał 9x, wyszło ponad 500 m, więc umówiliśmy się na kolejny tydzień, by wjechać kilometr. Jakoś nie zmęczyło mnie to dymanie pod górkę. Monotonia wjazdów za to już bardzo. 

Na powrocie prawdziwe zatrzęsienie szoszonów. Peletony po kilkanaście osób, ani chybi Zgrupka Luboń jechała na trening. 


Kategoria trening, KBR


  • DST 75.10km
  • Czas 02:25
  • VAVG 31.08km/h
  • VMAX 47.00km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • Kalorie 1714kcal
  • Podjazdy 299m
  • Sprzęt Rossi
  • Aktywność Jazda na rowerze

Trzeba było pogadać...

Wtorek, 16 maja 2017 · dodano: 17.05.2017 | Komentarze 0

... to pojechaliśmy z Pawłem. Maratony coraz bliżej, więc taktykę trzeba opracować. W połowie trasy dołączył do nas Oracz. Mnóstwo szoszonów na trasie, ale jakoś nie wiadomo dlaczego nikt nas nie minął ;) 

Trasa wte i wefte, żeby pojeździć te nieliczne zmarszczki w okolicy. I ciepłoooo, wreszcie ciepłooooo :D


Kategoria KBR, trening


  • DST 5.70km
  • Czas 00:11
  • VAVG 31.09km/h
  • VMAX 43.00km/h
  • Temperatura 21.0°C
  • Kalorie 138kcal
  • Podjazdy 30m
  • Sprzęt Rossi
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dojazd na koksowanko...

Niedziela, 14 maja 2017 · dodano: 15.05.2017 | Komentarze 0

Mało mi było, więc wieczorem zorganizowaliśmy szybką 50'tkę. Najs...


Kategoria KBR, trening


  • DST 37.10km
  • Teren 10.00km
  • Czas 02:45
  • VAVG 13.49km/h
  • VMAX 30.00km/h
  • Temperatura 23.0°C
  • Kalorie 614kcal
  • Podjazdy 96m
  • Sprzęt Zethos
  • Aktywność Jazda na rowerze

Let's Fly, czyli Rajd KBR

Niedziela, 14 maja 2017 · dodano: 15.05.2017 | Komentarze 1

Co tu dużo gadać. Prawie 150 rowerzystów, piękna pogoda, przyjemna rodzinna trasa. I życiówka córki. 37 km. Krótki filmik na podsumowanie:

Majowy weekend rowerowy z KBR from KBR Kórnik on Vimeo.




  • DST 55.60km
  • Czas 01:41
  • VAVG 33.03km/h
  • VMAX 51.00km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • Kalorie 1339kcal
  • Podjazdy 120m
  • Aktywność Jazda na rowerze

A na koniec dnia... let's... koks :)

Niedziela, 14 maja 2017 · dodano: 15.05.2017 | Komentarze 1

No, tak lubię :)


Kategoria KBR, trening