Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi elizium z miasteczka Kórnik. Mam przejechane 50944.69 kilometrów w tym 3241.25 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 24.44 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 190219 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy elizium.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 95.30km
  • Teren 29.30km
  • Czas 05:41
  • VAVG 16.77km/h
  • VMAX 54.70km/h
  • Temperatura 17.0°C
  • Kalorie 3474kcal
  • Podjazdy 376m
  • Sprzęt Zethos
  • Aktywność Jazda na rowerze

Nadwarciański Szlak św. Jakuba - cz. I

Sobota, 30 maja 2015 · dodano: 01.06.2015 | Komentarze 0

Plan. Zawsze na początku jest jakiś plan. Nasz był taki, że zachciało nam się pojechać na rowerach na szlaki św. Jakuba. Słynne Camino de Santiago, prowadzące w sumie przez całą Europę w kierunku Santiago de Compostela w Hiszpanii. Z uwagi na różne obowiązki, możliwości czasowe itp. rzeczy na pierwszy ogień poszedł Nadwarciański Szlak św. Jakuba, prowadzący przez Wielkopolskę, oryginalnie mający długość 108 km. Jednak jego trasę ciut zmodyfikowaliśmy, chcąc przy okazji odwiedzić i zobaczyć różne ciekawe miejsca, więc w sumie wyszło trochę więcej kilometrów. Podzieliliśmy też ją na dwa dni, tak, aby jechać bez napinki, ze zwiedzaniem, foceniem i obyczajnym spędzaniem czasu w miłym towarzystwie.

Zatem - ruszamy w sobotę rano, spod pocysterskiego klasztoru w Lądzie k. Słupcy, gdzie ten szlak jakubowy się zaczyna. Wieje niestety jak diabli, i to akurat prosto w twarz. Lekko nie będzie. Jedziemy na most zrobić fotki z widokiem na klasztor i Wartę, ale samej rzeki nie przekraczamy.

Jarek co prawda nieśmiało pyta, czy to już koniec? Nie, nic z tego, jedziemy do Ciążenia, by zobaczyć pałac biskupi, gdzie mieści się jeden z największych zbiorów pism masońskich w Polsce. 

Do samego pałacu nie wchodzimy jednak - zamknięte. Rzut oka na nadwarciańskie łąki... tamtędy pojedziemy już wkrótce, jak tylko przekroczymy Wartę z pomocą lokalnego promu. Przewoźnik patrzy na nas dziwnie, widząc osakwione rowery... kręci głową i twierdzi, że po drugiej stronie czekają nas "takie piochy, że traktory nie dają rady...". Oj, se myślę - próbuje mi zniechęcić wycieczkowiczów. Spadamy stąd. 

Druga strona Warty - już tym razem faktycznie po Szlaku św. Jakuba wcale nie jest taka piaszczysta. Owszem, trzeba uważać - zwłaszcza Skfar, który jednak okazuje się, że jedzie na zbyt cienkich oponach, ale generalnie jest pięknie. Widokowo. 

Gdzieś pośrodku niczego robimy postój, z offroadów na asfalt wyjedziemy bowiem dopiero przed samymi Pyzdrami. Jedziemy dość spokojnie, wszak nie dla średniej wybraliśmy właśnie taką drogę. Niewątpliwie zaletą jazdy po bezdrożach jest mniejsza uciążliwość jazdy pod wiatr. Docieramy w końcu do wspomnianych Pyzdr, gdzie najpierw oglądamy panoramę miasta zza rzeki, a potem objeżdżamy rynek i miasto w poszukiwaniu jakiegoś obiadu.

Słabo to jednak wygląda jak na takie miasto, ostatecznie więc lądujemy na Orlenie, gdzie wcinamy po hot-dogu i wzdłuż Nadwarciańskiego Parku Krajobrazowego, jednak tym razem na północnym brzegu rzeki jedziemy do Miłosławia. Wiatr nas ostro wymęczy podczas tego odcinka, przystajemy jednak tylko na chwilę, bo celem jest Winna Góra.

Pałac Jana Henryka Dąbrowskiego jak zwykle zastajemy zamknięty (jak zwykle, bo tyle raz tam byłem i zawsze wszystko było pozamykane na cztery spusty), za to udaje nam się zobaczyć wnętrze późnobarokowego kościoła, gdzie znajduje się grób słynnego Generała.

Wracamy następnie do Miłosławia, gdzie na rynku robimy sobie przerwę na lody. I obowiązkowe fotki. Co ciekawe - patronem tego kościoła - jak przystało na Szlak, którym jedziemy -  jest św. Jakub. 

Na wyjeździe z miasta przystajemy jeszcze na chwilę pod ładnym pałacem Mielżyńskich: niestety mieści się w nim dziś szkoła i jakieś instytucje, więc wizerunkowo to szału nie ma. I - tym razem z wiatrem (jeden z niewielu takich odcinków tego dnia) docieramy na prom w Czeszewie.

Czekać nie musimy - przypływa i przeprawia nas od razu, po czym ruszamy na... najpiękniejszą część trasy. Co prawda to nie szlak jakubowy, a Nadwarciański Szlak Rowerowy, ale patrząc na te widoki aż się dusza w człowieku raduje...

Jedziemy tak kilkanaście kilometrów kierunku na Śmiełów, gdzie w końcu docieramy z nadzieją na kawę.

Niestety - pałac i kawiarnia zamknięte. Pałac - bo jesteśmy po 16, a do tej godziny jest on czynny w soboty, a kawiarnia... nie wiadomo dlaczego. Nici z kawy. Dojadamy resztę prowiantu i teraz czeka nas najwyższy podjazd tego dnia. Górka przed Żerkowem, skąd rozpościera się piękny widok na nadwarciańską dolinę, kościół w Brzostkowie i śmiełowski majątek. Wjeżdżamy tam tylko we dwójkę - reszta ekipy robi sobie na dole przerwę na papierosa. Ech, sportowcy...

To już ostatni punkt programu, na miejsce noclegowe mamy ciut ponad 10 km, więc ruszamy do Hermanowa. Po drodze jeszcze przystajemy w Wolicy Koziej, gdzie w ubiegłym roku był Olo podczas podróży na zlot. Wieża stoi jak stała, przycięto jednak drzewa i gałęzie i widok na okolicę jest całkiem całkiem...

Docieramy na miejsce prze 18... dystans 95 km zrobiony i choć próbuję namówić kogoś na dokręcenie do pełnej setki, to jakoś nie ma chętnych. Dzień kończy się zatem jak przystało - piwkiem i kiełbaską przy ognisku.

Trasa:


Kategoria wyprawy > 100km



Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa ubyni
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]