Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi elizium z miasteczka Kórnik. Mam przejechane 50944.69 kilometrów w tym 3241.25 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 24.44 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 190219 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy elizium.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 103.10km
  • Teren 28.50km
  • Czas 05:35
  • VAVG 18.47km/h
  • VMAX 46.40km/h
  • Temperatura 21.0°C
  • Kalorie 3765kcal
  • Podjazdy 436m
  • Sprzęt Zethos
  • Aktywność Jazda na rowerze

Nadwarciański Szlak św. Jakuba - II

Niedziela, 31 maja 2015 · dodano: 01.06.2015 | Komentarze 2

Dzień drugi, czyli Hermanów - Lubiń i powrót do domu.

Ranek nad Wartą nawet dla mnie, nawykłego do mojej wiejskiej ciszy był niesamowity. Totalny spokój, zerowy wiatr, rżenie koni w pobliskiej stajni. Wszystko to jakby z kart powieści: 

"A nade wszystko koń polski był na zagrodzie szlacheckiej podmiotem, nie zaś przedmiotem życia. Z cnót kardynalnych polskich i ziemiańskich – szabli, mocnej głowy i rączego wierzchowca – ta ostatnia była równie ważna, co dwie pozostałe. Co też, niestety, rodziło pytanie, cóż pozostanie z Rzeczypospolitej i Polaków wtedy, kiedy ich konie i szable przestaną bić wrogów na bitewnych polach? Chyba tylko picie i wspominanie dawnych zwycięstw...
Takich właśnie koni potrzebował pan stolnikowic."

I takie konie były w Hermanowie. Poszedłem więc przed wyjazdem na spacer i nawet przez moment miałem taką myśl, by się stamtąd nie ruszać już nigdy. Ale na szczęście myśl ta szybko minęła, zjedliśmy śniadanie i hajda w drogę. 

Pierwszy przystanek zaraz po kilku kilometrach padł w Nowym Mieście n/Wartą. Chłopaki chcieli kupić wodę, a mi w to graj, bo ciągle nie było czasu na obejrzenie kościoła pw. Św. Trójcy, pięknej murowanej, gotyckiej i orientowanej świątyni z XV stulecia. Akurat było przed mszą, więc i zajrzeć do środka się dało i zrobić zdjęcie bez tłumu ludzi. Ruszyliśmy w trasę... przy akompaniamencie skrzypienia dochodzącego z roweru Skfara - ustalić za bardzo nie szło, co hałasuje, więc ten dźwięk miał już nam towarzyszyć do końca trasy jakubowej.

Po minięciu DK5 zjeżdżamy na szutry i wały - offroadami, którymi prowadzi jednocześnie Szlak św. Jakuba i NSR jedziemy aż do Gogolewa. Po drodze chłonąć piękne widoki, zaliczając (no - ja i Jędrzej nie, ale chłopaki z Leszna i owszem) gminę Krzykosy na rowerach (wszak wystarczyło ino przejechać rowerem na drugą stronę Warty przez most w Solcu). 

Jedzie się super, wieje jakby mniej, piachów jakby jeszcze mniej... bosko. W Gogolewie natykamy się na dwóch sakwiarzy z Warszawy, którzy zamierzają przejechać cały wschodni odcinek NSR-u. Mówią, że monotonnie... kurde, a czego się spodziewali? Dyskotek? Podjazdów? Jadą wzdłuż rzeki. Malowniczej rzeki...

Właśnie we wspomnianym wyżej Gogolewie żegnamy się z NSR-em i Wartą (fakt, będziemy ją jeszcze dziś przekraczać z Jędrzejem, ale to będzie moment). Docieramy do Książa Wlkp. Jest ciepło, niedziela, po mszy... załapujemy się na oglądanie kościółka, wcinamy ciacha i uzupełniamy wodę. Do celu zostało nam pewnie z 30 km. Następny postój to Dolsk. 

Chwilę pod kościołem wykorzystuję na foty, a potem zjeżdżamy polansić się na promenadzie i molo. Lokalsi znad butelek z piwem patrzą na nas dziwnie, więc specjalnie nie marudzimy, tylko dalej... ku Lubiniowi. 
Odrobina asfaltu... i znowu piachy. Otoczenie się jednak zmienia - natykamy się na coraz większe grupy spacerowiczów / rowerzystów (bardzo niektórych zmęczonych??!!) - jedziemy zdziwieni, bo trasa wcale na tak wyczerpująca nie wygląda. Ludzie prowadzą rowery... czyżbyśmy już nabyli takiej wprawy, że jedziemy nawet tam, gdzie inni nie dają rady. Taki żart, choć... nikt nie wymięka i nie zsiada. Nawet gdy przed Łagowem zaczynają się delikatne podjazdy. Czekając tam na chłopaków robię foty jakiejś lokalnej twórczości. 

A potem w oddali pojawia się Lubiń. Widać wieże klasztoru z daleka, wyłania się zza traw i zbóż, i na ten widok jakby we wszystkich wstępują nowe siły. Wiatr w twarz już nie przeszkadza, wjeżdżamy do miejscowości pojedynczo, bo każdy chce sobie cyknąć pamiątkowe "foto". Kościół zastajemy otwarty... wow! Robi wrażenie. 

Znajduje się tam m.in. tablica nagrobna księcia Władysława Laskonogiego. Ponoć został tam pochowany, choć tablica znajduje się w ścianie i raczej nie kryje zwłok syna Mieszka Starego. Gdzie dokładnie leży - tego nikt nie wie.

W Lubiniu żegnamy się z kolegami z Leszna i na kołach, jak przystało na udany wyjazd wracamy do domu. Oczywiście nie byłbym sobą, gdybym gdzieś po drodze nie wstąpił: zajeżdżamy do Cichowa, z odwiedzinami do Pana Tadeusza. Dobrze się składa, bo akurat słucham świetnego audiobooka w wykonaniu Krzysztofa Kolbergera. 

"Śród takich pól przed laty, nad brzegiem ruczaju,
Na pagórku niewielkim, we brzozowym gaju,
Stał dwór szlachecki, z drzewa, lecz podmurowany;
Świeciły się z daleka pobielane ściany..."
Na pagórku niewielkim, we brzozowym gaju,
Stał dwór szlachecki, z drzewa, lecz podmurowany;
Świeciły się z daleka pobielane ściany..."

A potem już ostro i szybko. Przed Śremem wjeżdżamy na asfalt i jakoś tak samo nagle robi się, że prujemy kolejne kilometry ze średnią powyżej 30. Po 17 w końcu wracamy do domu. Mając w nogach ponad 100 km.

Żegnam się z Jędrzejem, zdejmuję sakwy i ... jadę na lody z córką. Rowerem, jakby mi było mało :) 

Trasa:


Kategoria wyprawy > 100km



Komentarze
elizium
| 17:36 poniedziałek, 1 czerwca 2015 | linkuj dałeś do pieca w weekend - zostałem powalony i wyliczony dokumentnie :) TY KOKSIE!!! :P
Waskii
| 14:01 poniedziałek, 1 czerwca 2015 | linkuj Historyczna chwila - mam plus 50. Z tej okazji kupię sobie aparat foto żeby moje wpisy nie były takie brzydkie bo tym mnie bijesz na głowę :D
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa jlrek
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]