Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi elizium z miasteczka Kórnik. Mam przejechane 50944.69 kilometrów w tym 3241.25 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 24.44 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 190219 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy elizium.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 28.71km
  • Teren 4.00km
  • Czas 01:51
  • VAVG 15.52km/h
  • VMAX 35.30km/h
  • Temperatura 18.0°C
  • Kalorie 1052kcal
  • Podjazdy 125m
  • Sprzęt Zethos
  • Aktywność Jazda na rowerze

Z córką po placach zabaw :)

Niedziela, 25 maja 2014 · dodano: 25.05.2014 | Komentarze 0

Jak w temacie, lekko, miło i przyjemnie. Najpierw do Szczodrzykowa.


Potem Borówiec. 



A na koniec słynny plac na zadupiu :)


A trasa mniej więcej taka:




  • DST 120.49km
  • Czas 04:45
  • VAVG 25.37km/h
  • VMAX 56.80km/h
  • Temperatura 26.0°C
  • Kalorie 4699kcal
  • Podjazdy 1067m
  • Sprzęt Zethos
  • Aktywność Jazda na rowerze

Sobotnie przedpołudnie

Sobota, 24 maja 2014 · dodano: 24.05.2014 | Komentarze 4

Koniec maja, a ja prawie nie jeżdżę. Remonty, pierdoły, takie tam rzeczy i skutek tego - zupełnie marne statystyki. A MP zbliża się wielkimi krokami, łatwo nie będzie, jak nie potrenuję. 

Wyjechaliśmy z rana z Grzegorzem. Prognozy były takie, że rano miał się lekki deszczyk pojawić, pierwsze kilometry do Dolska miały być pod wiatr (słaby, ale jednak przeciwny) a potem miało się rozpogodzić i od Jarocina dmuchać nam w plecy. Taaa... prognozy. Wyjechałem w kurtce przeciwdeszczowej, i od Śremu wiozłem ją w podsiodłówce, bo ani kropelki deszczu nie uświadczyliśmy. Dodatkowo wiatr do Dolska niby przeciwny, ale przez te "górki" (tak tak, wiem, to Wielkopolska, nie traktujmy tych podjazdów poważnie) przemknęliśmy ze średnią bliską 30 km/h. Wyłączając spory ruch na trasie 434 z Kórnika do Śremu (gdzie ci wszyscy ludzie jadą w sobotę rano tymi autami??!!) jechało się rewelacyjnie. Przed Dolskiem dogoniła nas kawalkada aut marki BMW... w sumie nic więcej nie muszę chyba pisać, bo kierowcy tych samochodów zbytnio rozgarnięci nie są. Zdziwiło nas na moment, że ktoś w starym kopcącym i pierdzącym BMW poprzyczepiał sobie flagi z symbolem tego auta, ale jak zaczęły nas wyprzedzać kolejne takie - dotarło do nas co się dzieje. Ot, w Dolsku jest punkt odbioru i składowania buraków dla pobliskiej cukrowni... :)

Zmiana trasy za Dolskiem na drogę nr 437 (mieliśmy dziś sporo takimi drogami jechać) na Borek przyniosła złagodzenie ruchu. Pogorszyła się też nawierzchnia, ale tylko chwilowo - za Borkiem (a właściwie na wysokości miasta) wskoczyliśmy na nową obwodnicę i tak dojechaliśmy do Jaraczewa. Spokojnej, cichej, leniwie budzącej się w sobotni poranek siedziby tamtejszej gminy (no, i tak zaliczyłem nową gminę). Zamiar popasu na rynku spełzł na niczym - w kilku sklepach nie dało się kupić schłodzonej wody mineralnej, a temperatura na zewnątrz zdecydowanie warunkowała skorzystanie z takowej. Trochę  rozczarowani - nie powiem, że nie - ruszyliśmy do Jarocina. Tam już nie było bata - McDonald, kawa, cola, lody... bardzo zasłużona przerwa. Po prostu "Jaaaaaroooociiiiiiiiiiiiiiiiiiiin" jak to kiedyś krzyknął Marek Piekarczyk :)

Stamtąd po przerwie czekała nas  droga do Nowego MIasta n/Wartą. Wybraliśmy trasę przez okolice Szwajcarii Żerkowskiej.



Wilkowyje (skądś kojarzę tę nazwę) a potem Radlin (ha, nawigacja jak wbiłem jej tę nazwę skierowała mnie na Śląsk, tam, gdzie ten słynny maraton rowerowy się odbywa) i Klękę dojechaliśmy do Nowego Miasta.

Zanim jednak tam dotarliśmy, najpierw w Radlinie na wzgórzu pokazały nam się ruiny pałacu Opalińskich z XVI wieku (niewiele z niego zostało jak widać) a potem po wjechaniu na wzgórze z kościoła pobliskiego dobiegł nas anielski wręcz śpiew. Co w sumie nie byłoby niczym dziwnym, gdyby nie fakt, iż kościelna pieśni śpiewana pięknie sopranem wybrzmiewała na melodię... The Winner takes at all Abby!! Cóż, ani chybi podróże kształcą. 



Z Klęki do Nowego Miasta jest żabi skok. Wyjeżdżając Grzegorz ruszył asfaltem, a ja nieopatrznie wjechałem na ścieżkę rowerową (wyjeżdżając wcześniej z Jarocina zupełnie zlaliśmy zakaz jazdy rowerów i nakaz korzystania z tamtejszej ścieżki przed Annopolem - dobrze, bo zabilibyśmy się na pierwszym zaparkowanym na ścieżce aucie jakichś cholernych działkowców ;). Za Klęką szybko naprawiłem błąd, wyskoczyłem na "jedenastkę" i zjechaliśmy na dół w kierunku Warty. Tu już nie było wyjścia - auta stały przed remontowanym mostem, więc ... minęliśmy je z prawej strony, wskoczyliśmy na chodnik dla pieszych i pognaliśmy na drugą stronę Warty. 

Te kilka km gnaliśmy ostro, bo do zjazdu na Krzykosy non stop dymiły nam w twarze mijające nasz samochody. Gdybym miał jechać tak do Kórnika, to finał wycieczki skończyłby się namiotem tlenowym. Raz że tempo, a dwa - że ten smród aut był nie do zniesienia. 



Niestety od Krzykosów zaczęła się walka z samym sobą. Raz ja, raz Grzegorz mieliśmy kryzysy, zażegnaliśmy je dopiero bananem i lodami w Zaniemyślu. Stamtąd już blisko do domu gdzie dojechaliśmy z rewelacyjną, jak na mnie średnią. Pierwsze 100 km ze średnią powyżej 25 km/h, a Grzegorz druga setka w tym roku (i w ogóle od wielu wielu lat). Miodzio. 

A wieczorem przyszła w końcu burza....




  • DST 9.90km
  • Teren 2.60km
  • Czas 00:26
  • VAVG 22.85km/h
  • VMAX 47.70km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • Kalorie 362kcal
  • Podjazdy 22m
  • Sprzęt Zethos
  • Aktywność Jazda na rowerze

Miasto

Poniedziałek, 19 maja 2014 · dodano: 19.05.2014 | Komentarze 0


Kategoria przejażdżki


  • DST 21.55km
  • Czas 01:18
  • VAVG 16.58km/h
  • VMAX 38.60km/h
  • Temperatura 18.0°C
  • Kalorie 753kcal
  • Podjazdy 86m
  • Sprzęt Zethos
  • Aktywność Jazda na rowerze

Rekreacja z rodzinką

Niedziela, 18 maja 2014 · dodano: 18.05.2014 | Komentarze 0

Krótka przejażdżka do miasta, a potem rekreacyjnie z córką i żoną dookoła jeziora i na plac zabaw. Ot takie przyjemne popołudnie, skoro się wreszcie wypogodziło.


Kategoria przejażdżki


  • DST 9.90km
  • Teren 3.00km
  • Czas 00:23
  • VAVG 25.83km/h
  • VMAX 40.20km/h
  • Temperatura 18.0°C
  • Kalorie 363kcal
  • Podjazdy 86m
  • Sprzęt Zethos
  • Aktywność Jazda na rowerze

Znowu miasto

Czwartek, 15 maja 2014 · dodano: 15.05.2014 | Komentarze 0

Rower naprawiony :)


Kategoria przejażdżki


  • DST 9.90km
  • Teren 3.00km
  • Czas 00:30
  • VAVG 19.80km/h
  • VMAX 42.50km/h
  • Temperatura 14.0°C
  • Kalorie 363kcal
  • Podjazdy 86m
  • Sprzęt Viper
  • Aktywność Jazda na rowerze

Miasto

Wtorek, 13 maja 2014 · dodano: 13.05.2014 | Komentarze 0

Rower w serwisie (ale to nie wina Ola) wiec przeprosiłem się z Viperem i pojechałem na zakupy.


Kategoria przejażdżki


  • DST 16.60km
  • Czas 01:06
  • VAVG 15.09km/h
  • VMAX 36.50km/h
  • Temperatura 13.0°C
  • Kalorie 609kcal
  • Podjazdy 143m
  • Sprzęt Zethos
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Reżimowi podróżnicy

Poniedziałek, 12 maja 2014 · dodano: 13.05.2014 | Komentarze 0

Ano zlot podróżników rowerowych zbliża się wielkimi krokami. Z północy (i z zachodu) nadciągnęła w poniedziałek wieczorem grupka Pana Kierownika Ola. Mimo setki w nogach (no dobra, niektórzy musieli dokręcić do pełnych 100 km by dostać zgodę na prysznic) obowiązkowo, jak wszystkie wycieczki w Kórniku zaliczyliśmy zamek (choć z zewnątrz, bo w poniedziałki nieczynne), arboretum oraz promenadę wraz z ławeczką Wisławy Szymborskiej.



A potem już tylko piwko, gadanie i takie tam. Było fajowo :)


Kategoria przejażdżki


  • DST 52.57km
  • Teren 27.40km
  • Czas 04:13
  • VAVG 12.47km/h
  • VMAX 33.70km/h
  • Temperatura 12.0°C
  • Kalorie 1943kcal
  • Podjazdy 273m
  • Sprzęt Zethos
  • Aktywność Jazda na rowerze

Lider Zielonej Wielkopolski czyli takie lajtowe rowerowanie :)

Niedziela, 11 maja 2014 · dodano: 11.05.2014 | Komentarze 0

Dość nietypowa niedziela. Pojechaliśmy rodzinnie na rajd rowerowy, organizowany przez Lidera Zielonej Wielkopolski, takie stowarzyszenie powołane przez okoliczne gminy. Plan był ambitny :D - 52 km szlakiem drewnianych kościołów ziemi średzkiej. Mimo porannego deszczu i pochmurnej pogody zbieramy całą (no prawie) rodzinkę i pakujemy się do auta. Rowery na bagażniku i już po 9 ruszamy na trasę. Początek - ciut odmienny od planowanego - grupa ucieka nam, zanim się wypakowaliśmy z auta i potem trzeba było ich gonić.



No i dojeżdżamy do nich przy pierwszym kościółku w Mącznikach - faktycznie drewniany, zabytkowy z ... 1700 roku, ładnie położony na wzgórzu. Do środka niestety nie wchodzimy, bo ksiądz pojechał odprawić mszę w pobliskim Bagrowie (gdzie zresztą zmierzamy). Do Bagrowa jedziemy szutrowymi i glinianymi (na szczęście jest sucho) drogami wśród pól - towarzyszą nam typowo wielkopolskie widoki...



W Bagrowie... msza! No jakże by inaczej, skoro ksiądz pojechał ją odprawić :D. Czekamy grzecznie na jej zakończenie, ludzie trochę się dziwią, ale generalnie kościół szybko pustoszeje i można go sobie obejrzeć.



 Kościół pamiętający czasy I Rzeczypospolitej, odnowiono niedawno - z opowieści kościelnego wynika, że ze starej wieży został jedynie szkielet. Mamy szczęście zobaczyć dzwonnicę (dziś już elektrycznie działającą) z dzwonem z 1769 roku. Ech...

Z Bagrowa kierujemy się na Giecz. Jeszcze przed wyruszeniem dowiadujemy się co prawda, że w Grodziszczku (gdzie znajduje się zarówno drewniany kościółek jak i pozostałości dawnego grodu Bolesława Chrobrego) jest dziś msza pierwszokomunijna. No nic, zobaczymy na miejscu. Przejeżdżamy nad autostradą, polami i łąkami dojeżdżamy na miejsce. Sporo samochodów, więc faktycznie komunia, ale... dzięki temu znajdujący się przed wejściem na teren grodziska skansen jest puściutki! Zwiedzamy go za darmo, oglądając wystawę drewnianych rzeźb pt. "Świątki, grajkowie, demony". 



Skansen zachwyca Ludwiczkę, która wchodzi do każdego z tamtejszych domków, może dotknąć, usiąść, poleżeć - słowem - to takie muzeum, które do dziecka idealnie przemawia. Oczywiście sam skansen jest znacznie mniejszy niż np. Lednica czy Biskupin, ale i tak warto tam pojechać. Za wałami obronnymi (dziś stanowiącymi ziemny pas okalający Grodziszczko) zobaczyć można kamienne fundamenty, jest też muzeum, gdzie na chętnych czeka wystawa. Dziś jednak na zwiedzanie nie ma czasu. Ruszamy dalej, łapiąc zdegustowane spojrzenia uczestników mszy komunijnej (nie wiem, co ich tak irytowało - nasze rowery, czy to że objeżdżamy kościół? Sami przecież zamiast uczestniczyć we mszy oddawali się gadulstwu i rozpodziwianiu się na nas dla przykładu). Wyjeżdżamy na pole, a potem jedziemy wzdłuż rzeczki Moskawy (nie mylić z Mozgawą) i ... zaczynam rozumieć, dlaczego Giecz był ważna twierdzą pierwszego króla Polski. 

W centrum wsi romański kościółek (taki kloc, jak mawia znajomy z pewnego forum), zamknięty na 4 spusty (jak wygląda - można sobie zobaczyć w sieci). Obok plac zabaw - taki dla przedszkolaków, więc Ludwika jest wniebowzięta. Muszę jej jednak pilnować, bo zaraz obok za płotem "władza czuwa..."



Z Giecza ruszamy na Gułtowy. Zapomniałem, że stoi tam ładny klasycystyczny pałac z końca XVIII wieku, kiedyś własność Bnińskich, a dziś Dom Pracy Twórczej (cokolwiek to znaczy) UAM w Poznaniu. Pałac świeżo po remoncie, wygląda więc jak spod igły. Podobnież też jest z pozostałymi zabudowaniami w parku - wszystko aż błyszczy od nowości. 



Obok stoi też kościół z końca XVIII wieku, a więc praktycznie rówieśnik pałacu (choć zapewne los był dla świątyni łaskawszy, niż dla domeny Bnińskich). Zaglądamy do środka szachulcowego kościółka przez kratę - proboszcz rzekomo (choć jest też w środku taki obraz, potwierdzający owo spostrzeżenie) jest zapalonym motocyklistą, więc pewnie gdzieś wybył na swoim rumaku.



Zabytkowo to ostatni nasz punkt programu na dziś. Powrót, który właśnie stamtąd zaczynamy na szczęście odbywał się będzie głównie lasami i alejami obsadzonymi drzewami. Ma to zasadniczą zaletę - wiejący bardzo paskudnie wiatr wyhamuje zielenina odgradzająca pola od dróżki, i jedzie się dzięki temu znacznie łatwiej. Przejeżdżamy przez wieś Węgierskie, potem polną, rozmokniętą drogą dojeżdżamy do Janowa, który niczym by się nie wyróżnił, gdyby nie zrzuty lotnicze broni dla AK w 1943 roku.



Z tego też powodu pośrodku lasu stoi monument (widoczny powyżej) upamiętniający nie tylko ową (nieudaną niestety, bo broń i amunicja w większości wpadły w łapy Niemców) operację aliantów, ale także i akowskie poczynania na tych ziemiach.

I to już prawie koniec atrakcji. Prawie, bo najpierw jeszcze czeka nas przejazd przez najtrudniejszy - piaszczysty odcinek trasy. A na sam koniec, już przed samą Środą Wielkopolską widzimy na polu przechadzające się z gracją dwa żurawie...



Dojeżdżamy do Środy, pakujemy rowery na bagażnik, wracamy do Kórnika i ... na S11 dopada nas deszcz. To się nazywa mieć szczęście! A trasa wyglądała tak:

 


Kategoria wyprawy < 100km


  • DST 18.80km
  • Czas 00:52
  • VAVG 21.69km/h
  • VMAX 37.30km/h
  • Temperatura 15.0°C
  • Kalorie 370kcal
  • Podjazdy 60m
  • Sprzęt Zethos
  • Aktywność Jazda na rowerze

Miasto miasto...

Czwartek, 8 maja 2014 · dodano: 08.05.2014 | Komentarze 0

bez komentarza


Kategoria przejażdżki


  • DST 46.90km
  • Teren 12.20km
  • Czas 02:20
  • VAVG 20.10km/h
  • VMAX 40.70km/h
  • Temperatura 19.0°C
  • Kalorie 1681kcal
  • Podjazdy 227m
  • Sprzęt Zethos
  • Aktywność Jazda na rowerze

Okruchy majówki

Czwartek, 1 maja 2014 · dodano: 05.05.2014 | Komentarze 0

Plan był. Nawet niezły. Ale plany mają ostatnio do siebie to, że się nie realizują. Z różnych względów. 

Dzień zaczęliśmy od ładnej pogody i krótkiej przejażdżki do Zamku w Baranowie Sandomierskim. Krótkie spojrzenie na zabytkowy budynek i już wiadomo było, że trzeba tam się zjawić na dłużej.



Powrót szybki do noclegowni i ruszamy we dwójkę z Grzegorzem do Sandomierza. Najpierw asfaltówką do Tarnobrzegu. Po przekroczeniu drogi nr 9 (tej na Rzeszów) jedziemy Wisłostradą (drogą nr 871) - olewamy - bo w sumie wjazdu nie widać z tej dwupasmówki bezpośrednio - wjazd na drogę rowerową. Po kolejnym otrąbieniu nas przez jadące auto zjeżdżamy jednak przez chaszcze na rowerówkę - to był błąd, bo z równiutkiej jezdni "przesiadamy" się na dziurawą, choć asfaltową ścieżkę biegnącą wzdłuż Jeziora Tarnobrzeskiego. Po kilkuset metrach jednak trasa odbija na nową ścieżynkę wzdłuż jezdni i jedziemy dalej. Wjeżdżamy do miasta i przez rynek docieramy do Pałacu Tarnowskich.



Kilka fotek i ruszamy - tym razem wzdłuż Wisły szutrami.



Droga wyśmienita na szybką, terenową jazdę. Utwardzona, wzdłuż wałów, z sielskimi widokami.



Klasa. Jechało się nam na tyle dobrze, że mimo postojów na zdjęcia dojechaliśmy do Sandomierza szybciej, niż nasza zmotoryzowana reszta ekipy autami :D

Na miejscu trochę kręcenia się po tamtejszych uliczkach, zjazd i podjazd z córeczką na foteliku i takie tam nabijanie statystyki. Plus obowiązkowe foty.



Popołudniowy powrót z Sandomierza do Baranowa po drugiej stronie Wisły (gminami województwa świętokrzyskiego) niestety nie wypalił. Szkoda, strasznie żałuję. Ale czasami tak bywa...

Trasa:


Kategoria wyprawy < 100km