Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi elizium z miasteczka Kórnik. Mam przejechane 50944.69 kilometrów w tym 3241.25 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 24.44 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 190219 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy elizium.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

przejażdżki

Dystans całkowity:19872.17 km (w terenie 1267.05 km; 6.38%)
Czas w ruchu:767:30
Średnia prędkość:25.72 km/h
Maksymalna prędkość:457.00 km/h
Suma podjazdów:62540 m
Suma kalorii:503092 kcal
Liczba aktywności:396
Średnio na aktywność:50.18 km i 1h 59m
Więcej statystyk
  • DST 50.00km
  • Czas 01:56
  • VAVG 25.86km/h
  • VMAX 65.20km/h
  • Temperatura 6.0°C
  • Kalorie 1644kcal
  • Podjazdy 211m
  • Sprzęt Zethos
  • Aktywność Jazda na rowerze

Sobotnie popołudnie

Sobota, 4 kwietnia 2015 · dodano: 04.04.2015 | Komentarze 2

Trochę wiało i dookoła chmury zapowiadały deszcz. Ale udało się uniknąć opadów. Jechało się super, w połowie trasy spotkałem znajomego i kawałek jechaliśmy razem. On jemu trochę odcięło moc, więc... rozstaliśmy się w Czapurach i musiałem trochę nadrabiać średnią. Dobra, żartuję, wcale nic nie musiałem - lubię jazdę dla samej jazdy, średnia nie ma znaczenia :D

Wróciłem do domu, a tam żona uznała, że wiosnę przywitamy tak:


Kategoria przejażdżki


  • DST 90.50km
  • Czas 04:14
  • VAVG 21.38km/h
  • VMAX 49.00km/h
  • Temperatura 5.0°C
  • Kalorie 2674kcal
  • Podjazdy 414m
  • Sprzęt Zethos
  • Aktywność Jazda na rowerze

Annaberg

Wtorek, 31 marca 2015 · dodano: 01.04.2015 | Komentarze 0

No cóż, to miała być wisienka na torcie. Koniec miesiąca i kwartału, Wąski mnie wyprzedził, bo pojeździł długie trasy, a ja tylko - jak on to mówi - "wokół komina" (w Kórniku co prawda nie ma komina, ale co tam, też może być). Plan był taki, że miałem w ubiegłym tygodniu przyjechać do Zdzieszowic na trzy dni, więc dwa z nich byłyby przewidziane na rowerowanie. Krótsze, takie tam po 50 km, bo po pracy, ale zawsze coś. Niestety plany się często komplikują, więc ostatecznie wylądowałem na Opolszczyźnie w ostatni dzień marca. Już po zmianie czasu (alleluja) ale też i po załamaniu pogody (łeee...) i tylko na jeden rowerowy dzień.

Nie zrażając się jednak zaprojektowałem trasę po okolicznych gminach, tak by sobie ładnie podsumować miesiąc. Ruszyłem z Góry Św. Anny, którą tu wszyscy nazywają Annabergiem (zresztą ten rejon to same dwujęzyczne nazwy miejscowości) w kierunku na Gogolin. Krótki rzut oka na okolicę - pogoda, mimo wiatru zapowiadała piękne widoki. I tak też było.

Najpierw spory odcinek pod paskudny wiatr. Ciężko utrzymać prędkość powyżej 20 km/h, porywy spychają z drogi. Ale jakoś docieram do Gogolina, gdzie na chwilę przystaję pod zabytkowymi wapiennikami. Robią wrażenie. Na początku myślałem, że to jakiś zamek, dopiero po opisie dowiedziałem się, że to piece do wypalania wapna.

Karolinki żadnej nie spotkałem – widać jeszcze tu nie doszła, więc przez Krapkowice ruszyłem do Moszny. Urokliwe widoki, stare kościoły, zadbane wsie, ruch średni – gdyby nie wmordewind – byłoby cudnie. Przystanąłem w Dobrau czyli Dobrej, focąc fragment zabudowań pałacowych. Do samego pałacu nie zjeżdżałem, wiedząc, że remont trwa, a rusztowania są wszędzie takie same :).

Przed Strzeleczkami pięknie zaprezentował się mi widok na Góry Opawskie, aż przystanąłem by zrobić fotkę. Wzdłuż drogi biegnie stare, rozebrane torowisko kolejowe, byłem więc przekonany, że robią ścieżkę rowerową (wzorem innych polskich gmin). A jednak nie – już za Moszną okazało się, że po prostu odbudowują tory. No proszę, a ponoć lokalne pociągi nie mają już racji bytu.

Strzeleczki to był ostatni przystanek przed Moszną.

A ta… no piękna jest. Dojechałem z przeświadczeniem, że chmury właśnie zasłonią mi słońce. Złapałem ostatnie promienie, a potem trzeba już było uciekać – i przede mną, i za mną szły ciężkie chmury opadowe.
Dojechałem do miejscowości Krobusz ścieżką rowerową (ładnie: asfalt, kawałek od szosy… tyle że ruchu prawie nie ma, więc po co ta ścieżka?) a potem via Gostomia i Wilków (nie, wilków nie było, za to był podjazd skromny, jeden z wielu na trasie) dotarłem do Głogówka. Wiatr przyjemnie pchał, jechało się lekko, tylko… te chmury po obu stronach jakby zaciskały pazury na moim celu. Nie zatrzymywałem się na zdjęcia w Głogówku, bo słońca już jak na lekarstwo, wyjechałem zeń ścieżką rowerową marnej kostkowej jakości, z ciągłymi odwołaniami na krzyżówkach z drogami osiedlowymi (samorządy nas nienawidzą, mówiłem już?).
Teraz droga przez Rozkochów i Walce do Straduni, gdzie miałem podjąć decyzję, co dalej. No i decyzję za mnie podjęła pogoda. Przed Stradunią, w polu dopadła mnie w końcu burza. Boczny wiatr, taki, że jechałem pochylony w jego kierunku niczym ci kolarze z filmiku w Holandii, do tego grad (na szczęście niezbyt duży, jak widać nie zabił mnie) a potem ostry deszcz zmoczyły mnie dokumentnie. Tzn. kurta rewelacja przetrzymała, gorzej z butami i nogami. Chlupało w butach, jak w Odrze, więc zrezygnowałem z jazdy do Kędzierzyna i ruszyłem na prom w Mechnicy. Pływał, ale… spóźniłem się nań 10 minut i … wrrr… całe 50 min czekania. Pajacyki, machanie rękami, przysiady… jakoś wytrzymałem to zimno – zwłaszcza, że przestało wiać i padać, ale w końcu głodny jak diabli przeprawiłem się przez Odrę i ruszyłem do Annabergu. Naszła mnie myśl, by zjeść coś na zdzieszowickim Orlenie, ale po namyśle jednak pojechałem dalej. I wjechałem na górę bez żadnych problemów.

I tak sobie myślę, że Wąskiemu już nie jest przykro, że do wczoraj prowadził w naszej małej rywalizacji :)

No i 10 (a nie, jednak 11) nowych gmin przybyło za jednym razem :D

I trasa:


Kategoria przejażdżki


  • DST 53.60km
  • Teren 2.00km
  • Czas 02:06
  • VAVG 25.52km/h
  • VMAX 54.40km/h
  • Temperatura 8.0°C
  • Kalorie 1658kcal
  • Podjazdy 125m
  • Sprzęt Zethos
  • Aktywność Jazda na rowerze

Przejażdżka bez planu

Sobota, 28 marca 2015 · dodano: 28.03.2015 | Komentarze 7

Od rana zachmurzenie, jakieś deszcze niespokojne, no i wiatr - nie nastrajało to wszystko pozytywnie. Ale potem wypogodziło się i żal było nie skorzystać. Wyjechałem tradycyjnie na Zaniemyśl. Potem jednak zamiast wokół jezior zaniemyskich - trasą 432 na Śrem. Po drodze minąłem dwójkę rowerzystów, którzy jak ja spędzali popołudnie na nabijaniu kilometrów. Jechało się dziwnie lekko. Po godzinie miałem średnią prawie 27 km/h co jak na mnie w marcu jest wyczynem nie z tej ziemi. Sobota po południu, więc ruch niewielki, ale i tak skręciłem na Dąbrowę i Mechlin, po czym bokami dotarłem do mostu na Warcie przed Śremem. Rzeki jednak nie przekroczyłem, tylko via Zbrudzewo, Trzykolne Młyny i Radzewo dojechałem do Bnina. W Trzykolnych Młynach ... ponownie minęliśmy się z rowerzystami z trasy 432 - musieli chyba przyjechać tam przez Czmoń. Tez ciekawie. Pojechałem dalej, okrążyłem  kórnickie jezioro i wróciłem do domu. Szkoda, że nie było czasu na dalszą jazdę - dalsze 50 machnąłbym bez problemu. Czyżby regularność przynosiła efekty?

Zdjęć praktycznie nie robiłem.



Kategoria przejażdżki


  • DST 54.07km
  • Czas 02:16
  • VAVG 23.85km/h
  • VMAX 46.40km/h
  • Temperatura 2.0°C
  • Kalorie 2085kcal
  • Podjazdy 31m
  • Sprzęt Zethos
  • Aktywność Jazda na rowerze

Przejażdżka bez celu

Niedziela, 22 marca 2015 · dodano: 22.03.2015 | Komentarze 1

Jak w temacie. Pomyślałem dziś, że będę miał łatwiej (po wczorajszej mordędze pod wiatr) gdy ruszę na trasę w przeciwną stronę. O jakże się myliłem. W nocy wiatr się zmienił i łatwiej zrobiło się trudniej. No cóż... chyba każdy rowerzysta tak ma. W Koszutach chciałem zrobić tradycyjnie fotkę pałacu, ale... ktoś zamknął wejścia na kłódki. Na furtce stało jak byk, że w niedzielę (bo dziś niedziela, co nie?) otwarte od 11 do 15, ale jak widać o godzinie 13.30 to jednak niekoniecznie. Sfociłem więc kościółek i ruszyłem w trasę dalej.

W drodze ze Śniecisk do Zaniemyśla na polu stało spore stado saren. Blisko. Ale zanim wydobyłem aparat, tylko widziałem ich białe tyłki śmigające w oddali. Okazyjnie więc wybrałem inny obiekt fotografii - to jedna z niewielu czynnych linii kolejek wąskotorowych. Dziś taka moda, że te torowiska się zasypuje, a na nich buduje... ścieżki rowerowe. 

A potem objazd wokół zaniemyskich jezior i powrót do domu. Strava mi się wyłączyła w trakcie jazdy nie wiedzieć czemu. Hm....

Aha, było 2 stopnie ponoć. Zupełnie tego nie czułem...


Kategoria przejażdżki


  • DST 51.60km
  • Czas 02:11
  • VAVG 23.63km/h
  • VMAX 57.20km/h
  • Temperatura 10.0°C
  • Kalorie 1481kcal
  • Podjazdy 60m
  • Sprzęt Zethos
  • Aktywność Jazda na rowerze

Treningowo

Sobota, 21 marca 2015 · dodano: 21.03.2015 | Komentarze 0

Tradycyjne kółko po okolicy. Najpierw pięknie - pierwsze 15 km w ciągu 30 min, a potem wmordewind i słabe 20 km/h średniej. Ech... 




  • DST 73.40km
  • Czas 03:15
  • VAVG 22.58km/h
  • VMAX 40.70km/h
  • Temperatura 12.0°C
  • Kalorie 2727kcal
  • Podjazdy 494m
  • Sprzęt Zethos
  • Aktywność Jazda na rowerze

Olo trip, czyli zbieranie gmin wokół Torunia

Wtorek, 10 marca 2015 · dodano: 10.03.2015 | Komentarze 3

No, tośmy się umówili. Olo wczoraj machnął ponad dwie setki z Gdańska, ale na dziś byliśmy umówieni i stawił się aż miło. Spotkanie pod Leclerkiem - gdzie zostawiłem auto i ruszamy w trasę.



Początek, jak to przez miasto - DDRami, ale praktycznie bez zarzutu - fajnie byłoby mieć w Poznaniu takie choćby ścieżki. Wyjeżdżamy z Torunia nowym mostem. Rzut oka na Wisłę...

A potem już wyjazd w kierunku na... Włocławek, skąd przyjechałem dopiero co autem. Mostem jechało się extra, po obu stronach dominowały ogródki działkowe (średnia przyjemność mieć w takim miejscu "domek"... ale budowały się nowe, więc jednak ludzie to lubią). 


Za Toruniem zaliczona pierwsza gmina, potem kilkunastokilometrowa DK na Włoclawek. Dzięki autostradzie z niewielkim ruchem, za to z szerokim poboczem. Szybko uciekały kilometry. Zjechaliśmy z niej na Ciechocinek, gdzie oczywiście trzeba było strzelić sobie fotkę pod tężniami...


A potem ruszamy na Raciążek. Nowa gmina... pytam Ola, czy już w niej byliśmy. Zorientujesz się na podjeździe - odpowiedział i faktycznie. Zorientowałem się błyskawicznie. Zdjęć nie ma, bo zajęty byłem walczeniem z własną słabością. W miejscowości też nie fociliśmy, bo słońce zaszło, a dymy z kominów uniemożliwiały dość skutecznie jakiekolwiek zamiary względem uwiecznienia tamtejszych zabytków. Tak więc i kościół renesansowy, i ruiny zamku muszą jeszcze poczekać.

Z Raciążka trasa wiodła przez Aleksandrów Kujawski, ale tak, by zaliczyć zarazem gminę wiejską i miejską. Miodzio. No a potem już w ciemność. Przez poligon powrót do Torunia. Zielonych ludzików nie spotkaliśmy. Wilków też nie (a ponoć się namnożyło ich w tych okolicach). Wyjechaliśmy na krajówkę z Poznania i... wróciliśmy do Torunia. Zapakowałem się i pojechałem na zasłużoną obiadokolację.



trasa:



Kategoria przejażdżki


  • DST 62.80km
  • Czas 02:45
  • VAVG 22.84km/h
  • VMAX 43.30km/h
  • Temperatura 6.0°C
  • Kalorie 2374kcal
  • Podjazdy 234m
  • Sprzęt Zethos
  • Aktywność Jazda na rowerze

Gminobranie na Kujawach

Poniedziałek, 9 marca 2015 · dodano: 09.03.2015 | Komentarze 2

Dopiero co wczoraj z magfą, podczas przejażdżki narzekaliśmy na długie proste, wlokące się drogi. I co? I dziś wytyczyłem sobie taką. Dwadzieścia ponad kilosów prostej jak w pysk strzelił trasy, jedyne pocieszenie, że od razu złapałem dzięki niej 3 nowe gminy. 

Ruszyłem tradycyjnie zaraz po pracy. Z Brześcia Kujawskiego. Żeby łapać okruchy dnia, starałem się nie marudzić i ... jeszcze miałem tego pożałować. No, ale na początek Bozia dała jakieś pagóreczki, choć bez szału, a potem już płasko, prosto, smrodliwie [rolnicy :) wyszli w pole] i... nie myślałem, że to powiem, ale nudno. Zaleta - żadne burki za mną nie goniły. Nie przepadam za psami, a niezwykle irytujące jest, jak w co  drugim gospodarstwie wszystkie bramy pootwierane, a psy sobie biegają jak mogą. Niech biegają, ale daleko ode mnie. Bo ile można mieć tych przymusowych interwałów??!!

Jak już się prosta skończyła, to i słońce zabrało się za zachodzenie. Ładnie.  


Oczywiście zatrzymując się na zrobienie foty zapomniałem (jak taka nie powiem co) że jestem wpięty w bloki. No i trzecia gleba w tym roku. Poleżałem, w końcu udało mi się odpiąć nogi, zrobiłem zdjęcia i ruszyłem z powrotem. Oczywiście wiatr był jak zwykle niezdecydowany. Tzn. w sumie był zdecydowany - tak wiał, by mi nie pomagać. Zrobiłem w sumie sześć dych, ale ani razu nie poczułem, by wiało w plecy. Dziwne.

Na DK 62 - tylko wyjechałem na nią, zaraz z przeciwka napatoczył się nieoświetlony traktor!!! Kuźwa, koleś w osobówce go nie widział do ostatniej chwili, bo świeciłem swoją latarką i jechał posłusznie na światłach mijania... jak zauważył debila traktorzystę, od razu zaczął wyprzedzać - tyle, że to było akurat na mojej wysokości. Widziałem co się święci - już miałem nogi wypięte i leciałem w rów, na szczęście ominął mnie a ja wyprowadziłem rower. Nie do wiary...

Do Brześcia wróciłem już po zmroku, bo nie mogłem nie zaliczyć dodatkowej gminy. Zimno się zrobiło, jutro na trasę z Olem i Cinkiem zakładam cieplejsze ciuchy. 

Fotka Króla obowiązkowo.


I trasa - 6 gmin wpadło :)


Kategoria przejażdżki


  • DST 40.66km
  • Czas 01:44
  • VAVG 23.46km/h
  • VMAX 38.40km/h
  • Temperatura 6.0°C
  • Kalorie 1560kcal
  • Podjazdy 234m
  • Sprzęt Zethos
  • Aktywność Jazda na rowerze

Cztery... dyszki i gminy

Poniedziałek, 2 marca 2015 · dodano: 02.03.2015 | Komentarze 0

arcowe wyjazdy w Polskę w celach zarobkowych fajnie jest połączyć ze zbieraniem nowych gmin. Zaplanowałem dziś co prawda 4 inne gminy (tzn. 3 zaplanowane odwiedziłem, ale czwartą zaliczyłem inną, niż opiewał plan), ale trasa musiała zostać pilnie zmodyfikowana z uwagi na nadciągające opady i wichury. Jadąc w kierunku gminy Popów na horyzoncie zrobiło się wręcz czarno od chmur i jakoś nie chciałem ryzykować powrotu w deszczu lub śniegu. Więc zawróciłem wcześniej, niż planowałem, ale dzięki wiatrowi w plecy wróciłem na tyle wcześnie, że spokojnie mogłem ruszyć jeszcze w trasę po dodatkową gminę z innej strony.

Ruszyłem spod kościoła w Kruszynie.


Trasa przebiegała po drogach wybitnie lokalnych. Jakieś ruiny, szczekające psy, Słowem nuda. Zawróciłem na 7 km przed planowanym miejsce niestety. 


Przyjechałem z powrotem, zrobiłem foty, załadowałem sprzęt do auta i lunęło :D



Miejsce zdecydowanie jeszcze odwiedzę. Choćby dlatego, by sfotografować znajdujący się w środku wsi barokowy pałac Denhoffów, stanowiący obecnie własność Lubomirskich, którzy jednak pałacu póki co nie remontują. A szkoda, bo z drogi, mimo ciemności widać było bardzo ciekawą bryłę pałacu, który ponoć w latach świetności gościł króla Michała Korybuta Wiśniowieckiego i jego świeżo poślubioną małżonkę Eleonorę Habsburg. Taaa... zdecydowanie muszę tam jeszcze wrócić.


Kategoria przejażdżki


  • DST 24.16km
  • Czas 01:18
  • VAVG 18.58km/h
  • VMAX 28.80km/h
  • Temperatura 8.0°C
  • Kalorie 889kcal
  • Podjazdy 84m
  • Sprzęt Zethos
  • Aktywność Jazda na rowerze

Pętelka po sąsiedzku

Niedziela, 1 marca 2015 · dodano: 01.03.2015 | Komentarze 0

Namówiłem sąsiadów na przejażdżkę i pojechaliśmy. Trochę wiało, ale jechało się przyjemnie. No i niektórzy zaczęli wcześniej dzięki temu sezon rowerowy :D


Kategoria przejażdżki


  • DST 18.50km
  • Czas 00:56
  • VAVG 19.82km/h
  • VMAX 457.00km/h
  • Temperatura 2.0°C
  • Kalorie 670kcal
  • Podjazdy 308m
  • Sprzęt Zethos
  • Aktywność Jazda na rowerze

Przejażdżka bez celu

Poniedziałek, 23 lutego 2015 · dodano: 23.02.2015 | Komentarze 0

Po zerwaniu łańcucha, skróceniu go o kawałek jakoś ciężko mi było się zmotywować do wyjazdu. Napęd niby chodził prawidłowo, po moich płaskich terenach ani bym się nie zastanawiał, ale te świeradowskie górki i pagórki nie nastrajały mnie optymistycznie. W końcu odstawiłem córkę na stok, a sam na godzinkę ruszyłem w trasę ze Świeradowa w kierunku gminy Leśna. 

Najpierw przyjemny zjazd wzdłuż szumiącej Kwisy...

Potem pierwszy dłuższy, ale specjalnie niezbyt wymagający podjazd za Orłowicami drogą nr 361. Słaby wiatr w twarz nie przeszkadzał, a raczej nastrajał optymistycznie na powrót (bo miało być bardziej pod górkę). Rozpogodziło się i widoczność zrobiła się całkiem fajna.

Na wjeździe do trzeciej tego dnia gminy powitała mnie tablica informacyjna Księstwa Czocha. No fakt, do Zamku Czocha było stamtąd niedaleko, jakieś 16 km. Czasu niestety nie miałem na to. Ale, miejscowość Pobiedna i tak zaskoczyła mnie pozytywnie. Najpierw ruinami starego folwarku...

... a następnie pomnikiem ofiar Wielkiej Wojny. Jak go stawiano, były tam Niemcy, a ta miniona wojna była Wielką i jedyną wtenczas...

Zawróciłem i dopiero w domu zobaczyłem, że w tej wsi znajduje się Schloss Meffersdorf, czyli pałac, którego właścicielem był książe Christian Kraft Hohenlohe-Öhringen ze Sławięcic. Ten sam, który przerżnął onegdaj proces z hr. Zamoyskim o Morskie Oko. No i jaki ten świat mały...


Kategoria przejażdżki